Dziwię się trochę, że nie ma jeszcze takiego tematu, ale do rzeczy. Wiem, że w przeciągu roku rozmaitych nagród filmowych rozdaje się mnóstwo, natomiast chyba wciąż najbardziej popularna jest gala rozdania Oscarów. W związku z tym pomyślałam sobie, że stworzę taki uniwersalny temat, w którym co roku, po ogłoszeniu nominacji, a później zwycięzców, będzie można podyskutować o naszych typach i rozczarowaniach.

Poczynając więc od tegorocznej gali, co sądzicie o wygranych? Zgadzacie się z decyzją Akadamii, czy może chcielibyście, żeby statuetki zgarnęły inne produkcje, a za najlepszego aktora uznano kogoś innego?

Zapraszam do dyskusji!

A żeby trochę rozkręcić temat, to napiszę od siebie, że bardzo się cieszę, że za najlepszą aktorkę została uznana Olivia Colman (Faworyta). Nie dość, że jest piekielnie utalentowana i po prostu pozamiatała swoją rolą królowej Anny, to jeszcze mogłabym słuchać jej przemów do końca życia, bo są po prostu przeurocze.

Ogólnie, biorąc pod uwagę innych nagrodzonych, to uważam, że wybór Akademii w tym roku był wyjątkowo bezpieczny i właściwie obyło się bez większych zaskoczeń. Przynajmniej dla mnie i w ogóle w Europie, bo Amerykanie podobno byli przekonani, że statuetkę dla najlepszej aktorki zgarnie Glenn Close.

Okej, widzę, że zeszłorocznego tematu nie udało mi się rozruszać, ale może tym razem się uda.

Co sądzicie o laureatach tegorocznych Oscarów? Zgadzacie się z wyborem Akademii, a może mieliście innych faworytów?

Od siebie na razie napiszę, że nie obejrzałam wszystkich nominowanych w tym roku filmów - odnoszę się do kategorii Najlepszy film - ale mimo wszystko z tym, które udało mi się zobaczyć, żałuję, że Jojo Rabbit został bez statuetki. Pocieszenie w tym, że Waititi dostał Oscara za scenariusz. No i tak jeszcze na świeżo - szkoda trochę Scarlett, statuetka za drugoplanową chyba należała się jej bardziej niż Dern - przy całej sympatii dla tej drugiej.

Co do Parasite - film jak najbardziej zasługujący na statuetkę, nawet i w kategorii Best Picture. Natomiast niezrozumiałe jest trochę dla mnie nagradzanie go niejako dwa razy za to samo. Kategoria dla najlepszego filmu międzynarodowego została stworzona po to, żeby Amerykanie wyciągneli głowy z własnych tyłków i docenili też filmy nieamerykańskie czy nieanglojęzyczne. I teraz trochę mi wychodzi na to, że za wszelką cenę chcieli pokazać, że jednak filmy spoza USA też mogą wygrywać. Dziwne tylko, że podwójnie i skubiąc pozostałych z możliwości zdobycia nagrody.