Rekord osób online:
Najwięcej userów: 303
Było: 16.01.2023 02:39:51
Współpraca z Tactic Games
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Nieoryginalna, Klaudia Lind, Anastazja Schubert, Takoizu, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Jak wyglądało życie Gauntów? Powstał film, który Wam to pokaże.
>> Czytaj Więcej
W sierpniu HPnetowicze mieli okazję spotkać się w Krakowie. Jak było?
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, louise60, Zireael, Aneta02, Anastazja Schubert, Lilyatte, Syrius...
>> Czytaj Więcej
Wydanie stworzyli: Klaudia Lind, Hanix082, Sam Quest, louise60, PaulaSmith, CoSieDzieje, Syriusz32.
>> Czytaj Więcej
Każdy tatuaż niesie ze sobą jakąś historię. Jakie niosą te fanowskie, związane z młodym czarodzie...
>> Czytaj Więcej
Dzień po zakończonej bitwie o Hogwart i pokonaniu Lorda Voldemorta. Opis Hogwartu po walkach, pie...
>> Czytaj Więcej
Dzień po zakończonej bitwie o Hogwart i pokonaniu Lorda Voldemorta. Opis Hogwartu po walkach, pie...
>> Czytaj Więcej
Tym rozdziałem kończę to fanfiction, przy okazji dziękuję wszystkim którzy przeczytali chociaż je...
>> Czytaj Więcej
Z sympatii do Remusa.
>> Czytaj Więcej
Remusowi Lupinowi. Na zawsze.
>> Czytaj Więcej
Dla niepowtarzalnego Remusa Lupina.
>> Czytaj Więcej
Moje konkursowe drabble z Wielkanocy 2023!
>> Czytaj Więcej
Nigdy w życiu nie zrobię czegoś takiego.
Powtarzała w myślach Villemo, wpatrując się w oszołomionego szamana. Minerva i Neville cierpliwie czekali na jej ruch, wiedziała jednak, że było kwestią czasu, kiedy zaczną ją poganiać. Musiała podjąć decyzję...ale jaką? Otworzyć wrota sprawiając, że ciało szamana zostanie rozczłonkowane na ich oczach, a jego wnętrzności wyleją się na podłogę, po której będą musieli przejść? A może zawrócić i znaleźć inną drogę? Ruszyć do zakazanego lasu i odnaleźć tunel, którym weszła razem z Patrikiem? Nie, na to nie mieli czasu. Muszą przejść tędy lub ich misja zakończy się klęską. Tengel Zły przywoła do siebie swoich sojuszników i zawładną najpierw zamkiem, a potem będą próbowali opanować świat. Zginie mnóstwo ludzi i czarodziei, wiele zabudowań i przyrody zostanie zniszczonych. Kto go powstrzyma? Przecież nikt nie będzie wiedział, z czym mają doczynienia, a tym bardziej, jak go pokonać. Ostatnim razem, kiedy Ludzie Lodu walczyli z Tengelem Złym, dysponował potężną armią najgorszych rzezimieszków świata. Wielu z nich zostało pokonanych, ale na pewno dosyć szybko znajdzie sobie nowych sojuszników, równie bezlitosnych i krwiożerczych. Jedyną szansą na pokonanie jej złego przodka jest starcie z nim tu i teraz, zanim całkiem odzyska siły i opuści komnatę.
- Villemo? - Minerva przerwała galopujące myśli dziewczyny. - Co postanowiłaś?
Norweżka poczuła, że z bezsilności do oczu napływają jej łzy. Chciała być odważna i zdeterminowana, gotowa do walki i poświęceń, ale to było dla niej za wiele. Na domiar złego szaman najwyraźniej doszedł do siebie, ale zwiesił głowę, jak gdyby godząc się ze swoim losem. Villemo zrozumiała, że najprawdopodobniej został tu przytwierdzony brew swojej woli i walcząc z nimi, walczy po prostu o swoje życie.
- Nie zrobię tego - wyszeptała. - Nie pozbawię go życia, musimy znaleźć inne przejście.
Minerva zacisnęła usta, ale w jej głosie nie było zawodu, raczej współczucie.
- Wiesz, że nie ma innej drogi. Jednak doskonale cię rozumiem, sama też bym się na to nie zdobyła.
Villemo odetchnęła z ulgą, że jej decyzja nie została potępiona. Drgnęła, kiedy szaman uniósł głowę i z wdzięcznością na nich spojrzał. Z ulgą przyjęli fakt, że jego wzrok nie miał już mocy hipnotyzującej, był mętny i zmęczony.
Neville przyglądał się szamanowi uważnie, szczególnie miejscom, w których był przytwierdzony do drzwi.
- Może spróbujemy go odczepić? - zapytał nieco nieśmiało.
- Jest pan genialny, że też nie wpadliśmy na to wcześniej - Villemo poczuła przypływ nadziei, a Minerva z uznaniem pokiwała głową, na co Neville się zarumienił.
- Mogę jednak z całą pewnością stwierdzić, że zwykłymi zaklęciami tego nie dokonamy. - Villemo przyglądała się wyrytym na drzwiach runom. Podświadomie czuła, że magia zawarta w tych znakach, trzyma szamana w szachu. Dziwne, że on sam nie potrafi się uwolnić, na pewno zna te runy i ich moc, a jednak coś go powstrzymuje. Jak gdyby był w czyjeś mocy albo ktoś kontrolował jego umysł... nie trudno było się domyślić, kto to mógł być.
Nagle szaman wydał z siebie przerażający krzyk, a jego oczy z mętnych zrobiły się wilgotne i przerażone. Odsunęli się od niego, bo zaczął się miotać na wszystkie strony, naciągając niebezpiecznie ścięgna. Villemo przez moment pomyślała, że szaman wyrwie się siłą, rozrywając skórę, ale najwidoczniej był głębiej przyczepiony, bo nie uwolnił nawet skrawka ciała, mimo że jego oczy nabiegły krwią z wysiłku.
- Czemu on tak się miota?! - krzyknął Neville, próbując przebić się przez wrzaski i skomlenia niesione po korytarzu echem.
- Nie mam pojęcia, może go coś boli?
Ich wątpliwości szybko zostały rozwiane, a to, co zobaczyli sprawiło, że cała krew odpłynęła im z twarzy.
Drzwi, do których szaman był przymocowany drgnęły. Ze sklepienia nad nimi posypała się ziemia i kamienie, a korzenie owinięte wokół zawiasów pękły z nieprzyjemnym trzaskiem. Szaman wył jeszcze głośniej, szarpał się i wykręcał, czując już na plecach chłodny podmuch powietrza, wydobywający się ze szpary w drzwiach.
- Na Merlina - Minerva poczuła, że ma nogi jak z waty, ale nie zwlekając wycelowała różdżkę w stronę drzwi. Z jej ust posypały się wszelakie zaklęcia zamykające, spowalniające, zatrzymujące inne zaklęcia. Jednak nic nie powstrzymało wrót od dalszego otwierania się. Wrzaskom szamana zaczął towarzyszyć odgłos pękającej tkaniny, skóry, a potem kości. Villemo, Minerva i Neville mogli jedynie odwrócić się od tego makabrycznego widoku i czekać, aż wrota staną otworem, a krzyki ucichną na zawsze. Villemo wstrząsał szloch, musiała uklęknąć, bo ciało odmówiło posłuszeństwa. Miała wrażenie, że wrzask i potworny odgłos rwącego ciała nie umilkną nigdy. Minerva i Neville wzięli ją w objęcia, sami potrzebując wsparcia psychicznego. Nigdy wcześniej nie byli świadkami takiej makabrycznej sceny i takiego okrucieństwa.
Nastała cisza. Upragniona, mimo że oznaczała śmierć szamana. Jedynymi dźwiękami był szloch Villemo i miarowe kąpanie krwi, najpierw ciche, kiedy wsiąkała w glebę, potem głośniejsze, gdy utworzyła sporą kałużę pod tym, co zostało z ciała.
Wiedzieli, że drzwi są otwarte, czuli chłodny podmuch wiatru na plecach, ale żadne z nich nie chciało się obracać. Bali się tego, co zobaczą, chociaż już teraz ich wyobraźnia podsuwała im makabryczne sceny.
Nic nie mogliśmy zrobić. Nie mogliśmy powstrzymać tego, co się stało. Powtarzała w duchu Villemo, chcąc się uspokoić.
- Musimy iść dalej - podjęła decyzję, wycierając załzawione oczy. Wstała i odwróciła się, z szaleńczo bijącym sercem. - Spójrzcie - szepnęła.
Minerva i Neville podążyli za wzrokiem Norweżki. Drzwi stały przed nimi otworem, ale zarówno na nich, jak i na podłodze niczego nie było. Zniknęło ciało szamana, nie było nawet śladu krwi, nic co by wskazywało na makabryczne wydarzenie, które miało miejsce dosłownie przed chwilą.
- Czy my zwariowaliśmy? - zapytał zszokowany Neville.
- Nie sądzę - odpowiedziała z powagą Villemo. - Jedynym wytłumaczeniem jest to, że ten szaman był duchem. Przestał być potrzebny i został unicestwiony.
- Pytanie tylko, czemu te drzwi zostały otwarte? Czyżby Tengel Zły chciał byśmy do niego przyszli? Najpierw zatrzymuje nas pieczęciami, a potem ot, tak wpuszcza? - zastanawiała się Minerva.
- Najpierw pomyślałam, że ktoś nam pomaga - odpowiedziała Villemo - Ale nikt z Ludzi Lodu nie poświęciłby tego szamana nawet wiedząc, że jest duchem. On naprawdę cierpiał, poza tym, kto wie, ile już razy był w ten sposób wykorzystany. Biedny człowiek...
Neville i Minerva położyli Villemo dłonie na ramionach, dodając jej tym otuchy. Nadszedł czas by iść dalej.
Przejście przez drzwi było w połowie zasłonięte zwisającymi ze sklepienia korzeniami i zgniłymi liśćmi, tak że dopiero przechodząc przez nie mogli zobaczyć co jest po drugiej stronie. Tuż przy podłodze przesuwała się smuga gęstej mgły, zasysana w głąb korytarza, którym przyszli. Smród nie był już tak bardzo odczuwalny, więc zrezygnowali z odtworzenia baniek wokół głowy. Trzymając różdżki w pogotowiu przeszli przez wrota i znaleźli się w obszernej komnacie, spowitej mgłą.
- To tutaj - szepnęła Villemo - Jesteśmy na miejscu.
W pierwszej chwili Villemo była pewna, że się spóźnili i Tengela tu nie ma. Wywnioskowała to przede wszystkim stąd, że za mało śmierdziało. Potem jednak stwierdziła, że mocny przeciąg, który panuje w komnacie oraz jej rozmiary mogą niwelować brzydki zapach. Muszą więc zachować czujność, gdyż w każdej chwili mogą zostać zaatakowani. Poza tym miała przeczucie, że faktycznie zostali celowo wpuszczeni do środka, że coś lub ktoś na nich czeka.
Wszyscy troje trzymali się blisko siebie, w obawie, że któryś zniknie w jasnozielonej mgle, która sięgała im za kolano. Komnata była rozległa i miała bardzo wysokie sklepienie, a jej ściany były to gładkie, to poprzecinane szczelinami. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny, brudu i czegoś jeszcze, czego nawet nie próbowali zidentyfikować.
Minerva przyglądała się konstrukcji stojącej na środku pomieszczenia.
- To ołtarz ofiarny - wyjaśniła Villemo, odruchowo dotykając ręką okaleczonego policzka.
Była wdzięczna, że czarodzieje nie pytali o szczegóły.
- Chyba nikogo tu nie ma - stwierdził Neville rozglądając się dookoła - Tak tu cicho...chyba się spóźniliśmy.
Minerva miała skupioną minę, nasłuchiwała uważnie każdego szmeru. W pewnym momencie podniosła palec do ust, na co dwójka pozostałych zastygła w bezruchu.
Po chwili oni również to usłyszeli. Najpierw ciche szuranie, jakby ktoś się czołgał, następnie szelest i ciche charczenie. Dźwięk dochodził spod ściany, całkiem daleko od nich, ale Villemo ze strachu stanęła gula w gardle. Ledwo pamiętała by oddychać.
Z mgły wyłoniła się jakaś postać i Villemo z ulgą stwierdziła, że to na pewno nie jest Tengel Zły. Zobaczyli młodego mężczyznę, szczupłego i wysokiego, z potarganymi, czarnymi włosami. Widać było, że ledwo trzyma się na nogach, chwiejnym krokiem, ruszył w ich strony. Wyglądał na rannego.
- Na Merlina, to przecież Patrik Bajer. -
Minerva ruszyła chłopakowi z pomocą, gdyż ten, po zaledwie kilku krokach, osunął się z powrotem we mgłę. Neville pospieszył za nią i po chwili oby dwoje pomagali iść Patrikowi, trzymając go pod ramiona. Wyglądał na wykończonego, głowa zwisała mu niemal bezwładnie, a grzywka opadała mu na twarz. Jasne było, że sam nie zaszedłby kilku kroków.
Villemo zakołatało serce na jego widok, a w piersi poczuła bolesny ucisk. Czy to może być prawda? Czy moja ogromna pomyłka w stosunku do niego zostanie mi wybaczona? Czy to możliwe, że jednak nie przyczyniła się do śmierci niewinnej osoby? Nadzieja odebrała Villemo jasność umysłu, zapomniała o Tengelu Złym i o tym, po co tu przyszli. Teraz liczył się tylko Patrik i to, żeby go uratować.
Byli już bardzo blisko, kiedy stało się coś nieoczekiwanego. Villemo poczuła na ramieniu delikatny dotyk, niczym muśnięcie skrzydeł motyla, a zaraz potem usłyszała tuż przy uchu szept.
Uważaj. Było to jak uderzenie w policzek dla zamroczonego umysłu Villemo. W ostatniej chwili zdołała spojrzeć na Patrika poprzez mgłę, która wcześniej zasnuła jej umysł. Spod ciemnej grzywki dostrzegła parę żółtych, bezwzględnych oczy, patrzących na nią z nienawiścią.
- To on! - krzyknęła Villemo - uciekajcie!
Minerva i Neville nie od razu zrozumieli co Norweżka ma na myśli, zanim zdążyli zareagować Patrik wyrwał się, odrzucając ich na boki, a następnie uniósł w powietrze, zanosząc się śmiechem.
Villemo podbiegła do Minervy i nie spuszczając wzroku z lewitującej postaci, pomogła jej wstać.
- To nie jest Patrik, tylko Tengel Zły, który wszedł w jego ciało.
- Eliksir Wielosokowy - stwierdziła Minerva, ale Villemo szybko wyprowadziła ją z błędu.
- On dosłownie jest w ciele Patrika, jestem pewna, że nie zna się na waszej magii.
Dyrektorka Hogawrtu była w szoku, nigdy czegoś podobnego nie widziała.
Nie było czasu się nad tym dłużej zastanawiać. Puchon przefrunął nad nimi, wyraźnie dobrze się bawiąc i wylądował na jednej ze skalnych półek, kilka metrów nad ich głowami. Usłyszeli nieco zniekształcony i skrzeczący głos Patrika.
- Villemo, ty niewdzięczna wiedźmo. Zbiegłaś mi, ale wiedziałem, że wrócisz. W końcu płynie w nas ta sama krew.
Szyderczy śmiech rozszedł się po komnacie, a Villemo poczuła, że robi jej się nie dobrze.
Neville nie miał zamiaru czekać, aż Tengel skończy swoje przemówienie.
- Drętwota - rozległ się jego głośny krzyk, po którym eksplodowała skała w miejscu gdzie stał Tengel. W powietrzu uniósł się pył i zielona chmura kurzu.
Gdzieś po drugiej stronie rozległ się głos Patrika.
- Hahaha, bardzo ładna sztuczka, ale to trochę za mało, by mnie chociażby drasnąć.
Trójka czarodziejów rozglądała się na wszystkie strony, ale nie umieli zlokalizować skąd dochodzi głos.
Tengel natomiast nie mógł się powstrzymać i w swojej próżności i samouwielbieniu mówił dalej.
- Wiedziałem, że wrócisz Villemo, stęskniłaś się za swoim panem? Być może wziąłbym cię do mojej służby, gdyby nie to, że mi posmakowałaś. Twoja krew niesie w sobie życiodajną energię i chętnie wyssie ją z ciebie do ostatniej kropli. A na deser pożre twoich towarzyszy, co ty na to? Czy może zrobić to najpierw, pozwalając byś na to patrzyła?
- Jesteś obrzydliwą kreaturą - nie wytrzymała Villemo, nerwy miała napięte do granic możliwości. - Zapłacisz mi za to, co zrobiłeś Patrikowi i wszystkim Ludziom Lodu!
Komnatę ponownie wypełnił drwiący śmiech, a zaraz po nim, tuż za plecami Minerwy mgła podniosła się, tworząc długi, mleczno-zielony stożek.
- Pani Dyrektor, uwaga! - Krzyknął Neville, wyciągając różdżkę w jej stronę, na co Minerva błyskawicznie się uchyliła.
- Glacius - krzyknął Longbottom, uderzając w kolumnę mgły mroźnym strumieniem powietrza, który momentalnie utworzył lodowy stożek.
- Odsuńcie się - krzyknęła Minerwa, odbiegając od zamrożonej postaci na kilkanaście metrów - Bombarda Maxima!
Lodowa figura eksplodowała na miliardy kawałków, a podmuch, jaki przy tym powstał, rozwiał mgłę niemal pod sklepienie komnaty, odsłaniając na chwilę całą jej podłogę.
Minęło trochę czasu, zanim małe, lodowe kryształki opadły i czarodzieje mogli otworzyć oczy.
- Pokonaliśmy go? - zapytał z nadzieją w głosie Neville.
Villemo bała się uwierzyć, że to koniec. Czyżby Tengel Zły nie docenił magii czarodziejów i dał się tak szybko podejść?
Mieli teraz dobrą widoczność na komnatę, gdyż mgła rozwiała się po bocznych korytarzach oraz leniwie opadała spod sklepienia. Nigdzie nie było śladu po złym przodku Ludzi Lodu.
- Chyba tak...
Neville pomógł wstać Minervie, którą podmuch eksplozji odrzucił na kilka metrów. Na szczęście, prócz kilku otarć i poszarpanej peleryny, nic poważnego jej się nie stało. Villemo stała w znacznej odległości od nich, więc nie zauważyła ruchu za ich plecami.
Nagle Neville i Minerva w tym samym momencie upadli, dosłownie ścięło ich z nóg. Wokół ich kostek owinęła się grube liany, a gdy leżeli na podłodze, dosięgły również rąk i szyi. W ułamku sekundy zostali wciągnięci do korytarza przez drzwi, którymi tu weszli. Wrota zatrzasnęły się z przeraźliwym hukiem.
Villemo została sama.
Nareszcie przeczytałam ten rozdział. Chwilę to zajęło, ale to był już ciężki okres HPneta i nie zauważyłam w ogóle, że coś nowego się pojawiło. Niemniej jednak, czytam Twojego ficka, więc skomentuję!
Początek rozdziału był co nie co oczywisty, tak podejrzewałam, że Villemo
Skoro już po takim czasie przeczytałam ten rozdział i na nowo rozbudziłaś we mnie chęć czytania o tej przygodzie to biorę się za następny rozdział!