Do opowiadania zostały wprowadzone trzy nowe postacie :
Natalia Knedlickova - w tej roli Nedelle
Małgorzata Kowalska - w tej roli Debbie
Roselyne Kowalski - w tej roli Loony5
Zanim uświadomiła sobie, że jest naga a ręcznik, którym była owinięta poprzedniego wieczora leży gdzieś przy jednej z nóg łóżka, poczuła intensywne kłucie w skroniach. Obudziła się, bo bolała ją głowa. Lekki kac dał o sobie znać.
- Moje usta to pustynia - mruknęła sama do siebie. Rozpaczliwe szukanie szklanki z wodą na nocnej szafce nie przyniosło żadnych rezultatów. Iva usiadła, a potem znów owinięta tylko w ręcznik przemknęła do kuchni. Pamiętała wszystko to, co się wydarzyło poprzedniego wieczora. Nie była z siebie dumna, oj nie była. Jak ona mu teraz spojrzy w oczy po tym występie w ręczniku? Dobry Boże... Iva spojrzała na sufit tak, jakby tam chciała dostrzec Boga albo odpowiedź na swoje rozterki.
Potem wróciła do pokoju, zerknęła na zegarek. Dochodziła dziewiąta. Na biurku ładnie poukładane leżały kartki i zeszyty. Severus sprawdził wszystko. Na dodatek ocenił. Jednym słowem wykonał za nią większą część roboty.
"Cudownie!" - pomyślała. A ona w tym czasie podśpiewywała podpita, a na koniec poleciała do niego z dziobem i zmusiła do pocałunku. Co za wstyd! Cicho przemknęła przez korytarz i zajrzała do pokoju Severusa. Była przekonana, że jeszcze śpi. Myliła się. Stał do niej plecami i wyglądał przez okno. Chciała wycofać się po cichutku. Zrobiła jeden, mały kroczek w tył, potem drugi mały kroczek...
- Jak spałaś? - usłyszała nagle jego głos.
- Jakoś... - westchnęła, a wtedy on odwrócił się twarzą do niej. Nie wyczytała zupełnie nic z jego miny. Świadomość tego, że znów stoi przed nim w ręczniku, była okropna.
- Sprawdziłem...- zaczął.
- Wiem - weszła mu w słowo.
- Aha - mruknął.
- Chciałam... - zapragnęła wytłumaczyć się z wczorajszego zachowania.
- Wiem. - Teraz to on przerwał jej. Iva machnęła ręką z rezygnacją.
- Tak też myślałam. - Nie było się co łudzić. Snape dokładnie ją sobie przejrzał. Przecież umiał czytać jej w myślach.
- To nie do końca tak jak ci się wydaje. - Snape niezdarnie zbliżył się do niej o krok.
Iva wiedziała już, że sprawy bardzo szybko poszły za daleko. Znała go dopiero trzeci dzień, a już zdążyła się do niego przywiązać. I do tego jego specyficznego sposobu zachowania! On natomiast czytał z niej jak z otwartej księgi, sprawił, że zeschłe badyle kwitły, a kartkówki same się sprawdzały.
Patrzył na nią znów tak, że nie wiedziała co oznacza ten wzrok. Zawsze się tak na nią spoglądał, jakby miał na twarzy maskę.
- Cóż mam powiedzieć? - spytał nagle.
- Wszystko - poprosiła. - Skoro już zrobiłam z siebie idiotkę, całowałam cię i pozwoliłam byś zaczął znaczyć dla mnie więcej niż dużo, to powiedz mi wszystko. Pewnie i tak wypadniesz lepiej ode mnie.
- To zbyt trudne, by zrozumieć. - Severus poczuł się nagle zmęczony wiecznym ukrywaniem emocji i myśli. - Wiem, co czujesz, Ivo. - Zrobił nieokreślony ruch ręką. - To przenika mnie jak fala ciepła, ale zapewniam cię, gdybyś wiedziała jaki naprawdę jestem, twoje uczucia uległyby zmianie - zawiesił głos.
- Zmianie? - Iva poprawiła opadający ręcznik.
- Na gorsze. - Severus uśmiechnął się ze smutkiem,
- Pozwól, że sama zdecyduję - powiedziała stanowczo. - Czy cię znienawidzić czy...
Urwała. Oj, czemu zawsze za bardzo świerzbił ją język? Severus uśmiechnął się kpiąco. Jeszcze tego brakowało, żeby jej się teraz spowiadał ze swojego marnego życia.
- Och, mam paskudny charakter... i... nie wiem, co sobie myślisz, ale nie nadaję się ani do przyjaźni, ani do związków. - Snape wcale nie chciał tego powiedzieć, wyrwało mu się. Nie wiedział już czy chce się ukryć, czy chce być odnaleziony. Zamknąć się w swojej skorupie czy pokazać poranione wnętrze.
- Wszystko jedno. - Iva poczuła łzy napływające do oczu. - Obiecałeś mi wyjaśnić kilka kwestii. - Odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.
W łazience opanowała chęć rozpłakania się. Beksa! Beksa lala! Nie będzie beksą. I jak najszybciej pójdzie po rozum do głowy. Jest dorosłą kobietą. Pora skończyć z tymi wszystkimi fifa-rafa, pogodzić się z tym, że na świecie nie ma mężczyzny dla niej i kupić sobie kota. A nawet dwa takie futrzaki. Sowę też. Zostanie czarownicą! Iva wściekłe szarpała włosy szczotką. O ile koty nie stanowiły większego problemu, to zdobycie sowy graniczyło w jej przypadku niemal z cudem.
***
Severus stał przez chwilę jak kołek na środku pokoju. Potem opadł bezsilnie na fotel. To zaczynało go przerastać, ta cała sytuacja. Iva i jej rozbuchana emocjonalność, póki co jeszcze opanowywana, ale Snape czuł, że już niedługo sprawy mogą przybrać inny obrót. O! Jakże chciał znaleźć się w Londynie. Uciec, skryć się we mgle, w jakiejś ciasnej uliczce. O! Jakże tęsknił za Lochami Hogwartu... Tęsknił za mrokiem, za wilgocią. Chciał jak szczur wcisnąć się w swoją kryjówkę i przeczekać. Iva zmuszała go do odczuwania. A on tak bardzo tego nie chciał. Nie chciał uczuć. Żadnych! A już na pewno nie chciał nikłej, nawet najmniejszej nadziei na to, by zakochać się i być szczęśliwym. Bo to nie mogło się udać, całe jego życie było tylko pasmem bólu. Nie chciał wierzyć w to, że teraz mogłoby być inaczej.
Snape może i nie był idealny. Bywał niesprawiedliwie złośliwy, bardzo pamiętliwy. Nienawidził niektórych już za samo ich pochodzenie. Ale do Ivy nie miał pretensji absolutnie o nic. Był raczej wdzięczny, że go przygarnęła. Dlatego teraz, mimo iż bardzo nie chciał się do tego przyznać nawet przed samym sobą, było mu żal, bo jej było przykro.
Siedział i dumał aż do chwili, gdy Iva znów nie stanęła w drzwiach pokoju.
W niczym już nie przypominała artystycznie rozczochranej, zielonookiej kocicy owiniętej w ręcznik. Była uczesana, a włosy miała upięte. Wyglądała tak, jakby uporządkowała nie tylko swój wygląd, ale także emocje. Snape zdecydowanie wolał tę poprzednią wersję.
- Zrobiłam ci śniadanie - powiedziała beznamiętnie. Znów foch? Malutki, ale jednak. "
Zrobiłam ci śniadanie", "
kupiłam ci", "
pościeliłam ci", to było takie naturalne, ale dla Severusa zupełnie niecodzienne.
Postawiła przed nim talerz z ogromną górą kanapek.
- I ja mam to wszystko zjeść? - próbował zażartować. Iva wyszła z pokoju, po chwili wróciła z dzbankiem kawy.
- Rób co chcesz - odparła chłodno. O dziwo, ten chłodny ton uspokajał go, był taki niezobowiązujący. W takim chłodzie czuł się najlepiej. Życzliwość parzyła go i onieśmielała. Spokojnie nalał sobie kawy, starał się nie zważać na Ivę i uspokoić wewnętrznie. Wtedy spojrzał w jej oczy. Ta czynność weszła mu już w krew. Łyżeczka, którą mieszał kawę zawisła na chwilę nad cukierniczką. Ciemny, trzydniowy już zarost wyraźnie odznaczał się na jego jasnej skórze. Pasiasta piżama i kapcie dopełniały całości. Gdyby sam mógł w tej chwili siebie widzieć na pewno by nie był zadowolony. Iva jednak uważała, że jest najbardziej interesującym i najprzystojniejszym mężczyzną jakiego w życiu poznała.
- Zjesz ze mną? - spytał. Próbował być miły. Małe pęknięcie w jego emocjonalnym pancerzu powiększyło się nagle, ukazując wrażliwe, pulsujące wnętrze.
- Po co? Przecież i tak tego nie chcesz - przypomniała.
- Nigdy nie mówiłem, że nie chcę. - Zupełnie bezwiednie chwycił ją za rękę. - Ja też cię całowałem...
- Co?
- Też cię całowałem - wyrzucił z siebie i nagle poczuł ulgę jakiej nawet się nie spodziewał. - A przecież mogłem do tego nie dopuścić - dodał i puścił jej dłoń. - Mogłem wszystko, a nie zrobiłem nic...
Iva usiadła. Może nie wszystko jeszcze stracone? Może potrzebował o wiele więcej czasu i cierpliwości? Morza, wręcz oceanu cierpliwości.
- Opowiedz mi o sobie - poprosiła. Należało bowiem kuć żelazo póki gorące i wykorzystać to, że chociaż na moment zrzucił maskę.
- Iva, Iva, Iva - powiedział powoli po raz pierwszy nazywając ją po imieniu. - Czy na prawdę chcesz wiedzieć jaki jestem okropny?
Na dźwięk swojego imienia w jego ustach poczuła ukłucie w sercu. Miał jakiś taki dziwny styl bycia, dziwny sposób mówienia. Bardzo wyniosły, jakiś taki... dumny, a jednocześnie elegancki. Czasem wydawał się wręcz dystyngowany. Nie przeszkadzała mu w tym nawet piżama w paski!
- Nie jesteś okropny, jesteś... - chciała jakoś ubrać w słowa to, co czuła, ale nie zdążyła.
- Dawno, dawno temu - wszedł jej w słowo Severus - był sobie chłopiec inny niż wszyscy. Miał mamę i... ojca. Okropnego ojca.
***
Dochodziła dwunasta w południe. Dzbanek, w którym była kawa świecił pustkami, a Snape skończył swoją opowieść. Starał się opisać siebie naprawdę podle. Najgorzej jak potrafił. W miarę jak Iva dowiadywała się o Hogwarcie, Potterze i Voldemorcie, Severus był w stanie wyczuć jakie to robiło na niej wrażenie. Zaglądał w jej myśli. Kilka razy zamajaczył mu obraz kaftana bezpieczeństwa. Na początku miała go za wariata. Potem uwierzyła. Ten kaftan miał być dla Snape'a rzecz jasna.
- Szalenie surowy jesteś dla siebie Severusie. - Ivie bardzo zależało na tym, by zachować fason, nie spłoszyć go i pokazać, że wierzy w każde jego słowo.
- Jestem tylko sprawiedliwy, nic ponad to. Mam mroczną duszę, jestem Śmierciożercą - powtórzył już po raz kolejny.
- A gdybym ja założyła Tiarę Przydziału w jakim Domu bym się znalazła? - Iva zadając to pytanie miała mieszane uczucia. Przed chwilą uwierzyła w opowieść Snape'a, która brzmiała jak bajka dla troszkę starszych dzieci, a teraz jeszcze na dodatek sama zaczęła bzikować.
- Ty? - Severus uniósł wysoko swoje ładne, czarne brwi. - Ooo, ty wszystko zawsze wiesz najlepiej, na dodatek jesteś altruistką. Wśród Ślizgonów nie przetrwałabyś nawet jednego dnia! Ale w Ravenclaw przyjęto by cię z otwartymi ramionami.
Nareszcie mógł mówić o swoim świecie. To zdecydowanie ułatwiało mu wszelkie konwersacje. Severus czuł, że uwierzyła. Na dowód miała kwitnące kaktusy. Teraz wszystko układało jej się w sensowną całość. Patrzyła na niego. Profesor eliksirów Severus Snape... Ciekawe jakie eliksiry potrafił wyczarować.
- Nie jesteś zły, tylko zwyczajnie miałeś ciężkie życie. - Dziewczyna westchnęła, potem wstała z fotela, podeszła do niego i dotknęła dłonią jego nieogolonego policzka. - Przyszykuję ci kąpiel, zdejmiesz bandaż, szynę i zrelaksujesz się w wannie. Dobrze ci to zrobi.
Iva dostrzegła cień szansy w fakcie, że kobieta, którą dawno temu pokochał Snape też była tak jak ona rudowłosa. Miłość Snape'a była jego sacrum. Tego Iva mogła być pewna, ale równocześnie z tą pewnością przychodziła refleksja, że jego serce można zdobyć, jeśli się go tylko zrozumie i nie będzie konkurować z Lily Evans. Należało raczej brać z niej przykład, pozostając przy tym sobą. To nie było łatwe, ale wykonalne. Uklękła przy siedzącym w fotelu Severusie. Pod maską jego spokoju zobaczyła targające nim napięcie. Bardzo powoli położył dłoń na jej włosach, potem rozpiął mosiężną klamrę, którą były spięte i wplótł w nie palce.
- Och, gdybym ja wiedział co robić - westchnął boleśnie. - Gdybym wiedział jak siebie uleczyć...
Nie chodziło mu w tym momencie o nogę, ale o swoje serce, myśli i uczucia.
Snape pochylił się w stronę Ivy. Jego dłoń, wciąż błądząca gdzieś w jej włosach, w okolicach szyi, przesunęła się teraz nieco niżej, na kark.
- Mogę? - spytał i nie czekając na odpowiedź odszukał jej usta. Zamknął oczy. Lekko, ciepło, miękko... starał się być delikatny.
Jeszcze nigdy w życiu tak delikatny nie był! Iva przysunęła się do niego, a on zsunął dłonie na jej talię. W uszach czuł pulsującą falę, co niemal go ogłuszyło. Fala pulsowała w rytm uderzeń jego serca. Snape przytulał Ivę, czuł jej zapach. Miał ją w roztańczonej z emocji krwi. Jeszcze chwila, a...
Głośne pukanie do drzwi sprawiło, że odskoczyli od siebie jak oparzeni. Iva poprawiając włosy zerwała się z miejsca. Policzki miała zarumienione.
- Pójdę otworzyć - powiedziała i niemalże wybiegła z pokoju. Niespodziewanym gościem był nie kto inny jak Natalia Knedlickova. Natalia uczyła technologii żywienia w tej samej szkole, w której Iva nauczała języka angielskiego.
- No witam, witam! - zawołała, widząc Ivę stojącą w drzwiach. Natalia była pulchną osóbką o ciemno blond włosach i niebiesko-szarych oczach, które teraz patrzyły na Ivę badawczo zza niebiesko-czerwonych okularów.
- Och, cześć. - Iva zastanawiała się, czy widać po niej jakieś emocje. Natalia dyskretnie próbowała zajrzeć do środka mieszkania.
- Wiesz co? Upiekłam ciasto czekoladowe, a ty takie lubisz, prawda? - Podała Ivie tortownicę
- Toż to całe ciasto - zdziwiła się Iva. - Dajesz mi całe ciasto?
- Eee... - Natalia bardziej zajęta ukradkowym zerkaniem za plecy Ivy niż ciastem, szukała jakiejś sensownej odpowiedzi. - No całe, całe - zachichotała. - Upiekłam dwa i pomyślałam sobie, że nie będę taka przebrzydła i jedno dam tobie.
Iva skapitulowała. Natalia chyba chciała wejść, pewnie przyszła na przeszpiegi. Z całą pewnością rozmawiała z Moniką, rudowłosa mogła się o to założyć.
- Może wejdziesz do środka?- spytała Iva, bo cóż było robić? Dobrze wiedziała, że Natalia jak się uprze to wszystko zrobi, by swój plan wprowadzić w życie.
Knedlickova błyskawicznie znalazła się w przedpokoju. Oczywiście potknęła się o stojące tam buty, ale szybko wyprostowała się i udając, że nic się nie stało spojrzała na Ivę.
- Nie mam czasu - powiedziała przy tym obłudnie pulchna dziewczyna. - No ale na moment mogę wejść.
- Rozmawiałaś z Moniką? - spytała Iva, ciągnąc za sobą biedną Knedlickovą siłą do kuchni.
- Nie... no skądże. - Natalia nie patrzyła Ivie w oczy, a jej rozbiegane spojrzenie świadczyło o tym, że kłamie.
- Na pewno? - Iva bębniła palcami w blat kuchennego stołu.
Na ślicznej, pulchnej buzi Natalii odmalował się wyraz rezygnacji.
- Oj no dobra nooo, Monika mi kazała. Powiedziała, że nie odbierasz telefonów i że przygarnęłaś jakieś dziwadło. Bałyśmy się o ciebie - ściszyła głos do konspiracyjnego szeptu.
Iva spojrzała na nią błagalnie.
- Obie robicie mi obciach. Ona pośrednio, a ty bezpośrednio - wyszeptała.
- Martwimy się - wyjaśniła Natalia. - Przynajmniej mi go pokaż, umieram z ciekawości.
Ojciec Knedlickowej pochodził z Kaszub i był znanym cukiernikiem. Iva często chodziła do nich na obiady. Mama Natalii świetnie gotowała. Była starszą wersją swojej córki. Pulchna i zawsze roześmiana, robiła najlepsze knedle w Ketrzynie. Kiedyś pracowała w restauracji "
Pod Zamkiem", która mieściła się dokładnie koło kętrzyńskiego zamku, ale po kuchennych "
rewolucjach" Magdy Gessler i wprowadzeniu przez restauratora pączków ze słoniną, postanowiła założyć własny biznes.
W taki więc sposób mama Natalii stała się właścicielką restauracji "
Knedlowa Kraina", a Natalię zaczęto nazywać Nedelle bądź też Knedlem.
- Nedelle - odezwała się pieszczotliwie Iva. - Pokażę ci go, ale obiecaj, że nie wywiniesz mi żadnego numeru!
- Słowo Harcerki! - Natalia niemal biła się w piersi. Od nastolatki była harcerką i do dzisiaj uważała, że do nich należy. Ponoć miała gdzieś mundur na swoim strychu. Nie mogła się z nim rozstać. - Czy ja kiedykolwiek cię zawiodłam? No powiedz, zawiodłam?
- I pójdziesz sobie potem? - upewniała się Iva.
- Jak bonie dydy, że tak - obiecała Natalia uśmiechając się przymilnie.
Nie było wyjścia. Iva zaprowadziła Natalię do pokoju i przedstawiła jej Severusa.
- Ołłłł - westchnęła Natalia, chyba nie tego się spodziewała. Facet miał ogromny nos, jakieś pięćdziesiąt lat, a w jego czarnych włosach dostrzegła srebrne nitki. Był podobny do Alana Rickmana, ale z jego oczu wcale nie wydobywało się dobro. Mówił tylko po angielsku, w dodatku bardzo mało. Ogólnie Snape zrobił na niej niemiłe wrażenie. Ten zarost, ta piżama... No może i nie był brzydki, ale cholernie antypatyczny. Gdyby się chociaż uśmiechnął. Raz przynajmniej. Tymczasem patrzył na Natalię jak na wroga publicznego numer jeden.
- Co ja mu zrobiłam, że tak na mnie patrzy? - spytała Knedlickova, zanim jeszcze opuściła mieszkanie Ivy.
- On tak zawsze patrzy. - Iva uśmiechnęła się przepraszająco.
- Na ciebie jednak patrzy nieco inaczej, może i nosze okulary, ale ślepa nie jestem. Mam nadzieję, że jutro w pracy wszystko mi opowiesz. - Knedlickova poprawiła okulary na nosie. Potem pożegnała się grzecznie i wyszła na klatkę schodową. W czasie oczekiwania na windę zadzwoniła oczywiście do Małgorzaty Kowalskiej, również wielce zaniepokojonej losem Ivy. Knedlickowa, Monika, Małgorzata i Iva były bowiem najlepszymi przyjaciółkami. Małgosia uczyła polskiego w technikum, a dodatkowo razem ze swym mężem wychowywała jeszcze bratanicę Roselyne. Dziewczynka przyszła na świat w Anglii, ale po stracie obojga rodziców przeniosła się do Polski.
- Hello, it's me - zanuciła żartem Natalia, gdy usłyszała głos Małgorzaty.- Misja pod kryptonimem "
czekolada" zakończona sukcesem.
- W takim razie raportuj - odparła Kowalska. - Zamieniam się w słuch.
Natalia wsiadła do windy.
- Powiem krótko. - Knedlickova aż przewróciła oczami. - Szału nie ma, kupra mi nie urwało - podsumowała, troszkę tajemniczo.
- Czyli że co ? - zniecierpliwiła się Małgorzata - Mów jaśniej!
- Ponury, mroczny i mrukliwy. Włosy tłuste, nochal wielki jak u kruka - Natalia szukała słów, aby jak najlepiej zobrazować Severusa.
- Czyli żaden Ralph Fiennes? - nuta rozczarowania zabrzmiała w głosie Kowalskiej.
- Że jak? - Natalia nie rozumiała.
- Podobno jest piękny jak Fiennes za młodu - emocjonowała się Kowalska.
- Hahaha - zaśmiała się Knedlickova. - No raczej niekoniecznie. Facet ma z pięćdziesiąt lat i raczej nie wygląda jak Fiennes. Kto ci naopowiadał, że jest piękny?
- Monika, podobno Iva powiedziała, że jest piękny...
- No, dla Ivy może sobie być piękny, wygląda jak farbowany na czarno Rickman z tym wielkim nochalem i dziwnym spojrzeniem. Moim zdaniem ma wzrok psychopaty i trzeba opracować plan by, oczywiście dla dobra Ivy, pozbyć się tego pana! Jakem Knedlickova, ocalę przyjaciółkę przed tym ciemnym typem!
Wspaniałe
Genialnie Ci ten rozdzial wyszedł
Na początek muszę pochwalić Cię za to, że czytając wyraźnie da się wyczuć jakimi uczuciami darzą się bohaterzy. Sev i Iv rozmawiają ze sobą poważnie i dorośle, można powiedzieć, że nawet oficjalnie(od razu widać, że do siebie pasują) Za to dialogi, które prowadzą koleżanki głównej bohaterki są naszpikowane zwrotami potocznymi i różnymi powiedzonkami- widać, że się lubią i dobrze znają
Po drugie, boska scena pocałunku!!! Jestem zachwycona
Po trzecie, wspomnienie Alana
Podsumowując, DAJĘ WYBITNY!!!