Co Ty byś zrobił, gdyby zmarła przed dwoma laty osoba zapukała do Twoich drzwi i poprosiła o placek rabarbarowy?<br />
- Przesadziłeś
Hermiona była niezwykle wzburzona. Jak on mógł wygadywać takie bzdury przy wszystkich? Była w stanie mu uwierzyć, gdy mówił o czyjejś śmierci, ale zmartwychwstanie? Nie, tego już jest za dużo. Harry przeżywał teraz straszne chwile ale to nie upoważniało go do dołowania wszystkich dokoła. Żal jej było patrzeć na niego, widziała smutek w jego oczach. Karciła się w myślach za każdym razem, kiedy na niego krzyknęła. Lecz teraz było inaczej
Posunął się za daleko.
- Nie wierzysz mi, prawda? - spojrzał na nią błagalnie, ale ze wściekłością w oczach - Nawet ty.
- Chciałabym ci wierzyć, Harry.
Wzięła głęboki oddech a w piersi czuła nieprzyjemny ucisk.
- Ale nie mogę.
Zapadła niezręczna cisza, której nawet Molly nie śmiała przerwać. Wszyscy odpłynęli myślami w swój świat, rozmyślali. Potter'owi bardzo zależało na tym, żeby ich przekonać. Czy to może być prawda...? Nie, to nie możliwe.
Nikt nie był zadowolony ze słów Harry'ego.
Nikt nie wiedział, czy mu wierzyć.
Nikt się nie odezwał.
***
Idę ulicą. Wszyscy patrzą na mnie ze zdziwieniem, starsze czarownice odsuwają się mówiąc nieprzyjemne rzeczy pod moim adresem. Trochę mnie to irytuje, lecz nie mogę się im dziwić. W końcu jestem brudny i pewnie śmierdzę jak skunks. Trudno mi określić to drugie, od bardzo długiego czasu czuję tylko ten jeden zapach. Zgnilizna? Tak, to chyba to. Pal licho innych! Niech się patrzą! Wpadam do Trzech Mioteł i zamawiam Ognistą, przy okazji strasząc młodych czarodziejów przy najbliższym stoliku.
Siadam na stołku przy samej ladzie intensywnie myśląc.
Co chcę teraz zrobić?
Nie wiem, czy powinienem tam pójść... Tak bardzo chcę znów zobaczyć te twarze, poczuć ten zapach, dotknąć nieścielonego od tak dawna łóżka. Może nawet podrzucić łajnobombę na powitanie!
Myślę o tym cały czas, lecz nie chcę mieszać im teraz życia. Radowaliby się zapewne, ale przy tych okolicznościach szczęście nie trwałoby długo...
***
Granger była zdołowana. Nie potrafiła dokładniej określić, dlaczego. Cały czas rozmyślała nad słowami wybrańca, nie dawały jej spokoju. Jego teoria była niedorzeczna, lecz nie mogła wyjść jej z głowy. Zdecydowanie za dużo o tym myśli.
- Ginny, co ty o tym myślisz?
Rudowłosa patrzyła w okno zamyślonymi oczami.
- Martwię się o niego, mówi o tym ciągle z taką zawziętością już dwa dni. Zwykle nudziło mu się po godzinie - wzięła do ręki kawę a na jej twarz wkradł się lekki uśmieszek - Przecież to nie mogło się stać na prawdę.
Ale Hermiona nie uwierzyła w jej zapewnienia.
Za dobrze ją znała.
- To dobrze, że też tak myślisz - zastanowiła się chwilę nad tym, czy chce coś powiedzieć - pójdę już.
Zeszła do kuchni by dokończyć swoją powinność. Nie bardzo miała na to ochotę, lecz czuła pewną potrzebę dokończenia tego, co zaczęła. Po prostu musiała tak zrobić.
Gdy znalazła się przy wejściu do pomieszczenia, pojawił się Ron.
Westchnęła głośno.
- To co mi chciałeś powiedzieć?
- Teraz już nic - rzucił nieco zasmucony i minął ją w drzwiach. Miała wrażenie, że chciał przed nią w tym momencie uciec.
- Hej, Ron, nie przejmuj się tym. Może on potrzebuje dużo więcej czasu niż my.
Chłopak zatrzymał się, po czym odpowiedział nerwowym głosem:
- Postaw się na moim miejscu, Hermiono. Nie będę udawał, że mnie to nie rusza. Och, wręcz przeciwnie! Nie mogę tego znieść. Ja! A co ma powiedzieć...! Ech, nie ważne. Nie mam ochoty słuchać nikogo i niczego na ten temat.
Odwrócił się i odszedł na górę.
Z kieszeni wyleciało mu małe pudełeczko, lecz zdał się tego nie zauważyć.
- Ron, coś ci... A z resztą!
Już miała zabierać się do roboty, kiedy ją tchnęło. Podeszła do zguby, a jej zdziwienie było jeszcze większe niż wczorajszego dnia.
Czy to naprawdę...? Haha, na pewno nie, to nie w stylu Rona.
Mimo wszystko zajrzała do środka.
A jednak.
Pierścionek.
***
Nie zniosę tego dłużej.
Odwiedzę ich.
Strasznie krótka ta cześć