Część II.
Ramy czasowe & niektóre wydarzenia lekko nagięte na potrzeby tekstu. I regret nothing. // wolfstar. // fick z 2014r.
Gdzieś tam ginęli ludzie, gdy on opierał głowę o ramię Syriusza. Gdzieś, może bardzo daleko a może niewypowiedzianie blisko, gruchotano ciała, niszczono wolę walki i łamano ludzkie życia, akurat w tym momencie, gdy on sam wreszcie odnalazł spokój. To nie było sprawiedliwe. To nie było w porządku. Mimo to, jedynym co Remus mógł zrobić było zaciśnięcie powiek przed obrazem zniszczenia malującym się przed zmęczonymi oczami.
— To nie powinieneś być ty, Syriuszu — szepnął, pozwalając by mały płatek śniegu przeistoczył się w śmiercionośną lawinę.
*****
Mapa Huncwotów nie kłamie. Nigdy. Możesz przebierać się do woli, szprycować Eliksirem Wielosokowym, lecz dla mapy zawsze pozostaniesz tym samym, miałkim sobą. Nic się przed nią nie ukryje, nic nie zdoła jej oszukać. Nawet sam Voldemort nie byłby w stanie tego zrobić.
Teraz, gdy po latach Remus znów trzymał ją w dłoni, gdy na nowo zalała go fala wspomnień, a wszystkie sekretne przejścia ponownie stanęły mu przed oczami wraz z twarzami przyjaciół, jego pierwszym silnym impulsem było rzucenie się korytarzem do własnych komnat, chwycenie za różdżkę i...
Wziął głęboki oddech. A potem drugi i jeszcze jeden. Nie ruszył się z miejsca. Stał nieruchomo w tym samym miejscu, w którym Harry przed kilkoma chwilami oddał mu pożółkłe karty mapy. Nie zauważał chłodu nocy i gasnącego światła gwiazd wśród złowieszczo kłębiących się chmur.
Harry widział Petera.
Twierdził, że skakał po mapie jak szczur, którym przecież był, choć podobno miał leżeć martwy od dwunastu lat. Powiedział mu, że widział nazwisko domniemanego bohatera, oddanego przyjaciela, który w ostatnim geście naiwnej lojalności rzucił się za podłym zdrajcą tracąc gdzieś po drodze własne życie.
Remus zamknął oczy, przypominając sobie pewną styczniową noc i zażartą kłótnię, w której uczestniczył tylko po to, by chronić tego niewdzięcznika — jedyną osobę, która wniosła trochę światła w jego brudne życie. To był ostatni raz, nie spotkali się nigdy później. Syriusz był tak zajęty sprawą Petera, wiecznie susząc Jamesowi głowę, próbując przemówić Lily do rozumu... Wszystko na nic, tracił tylko czas, podczas gdy Remus stracił wszystkich swoich przyjaciół tamtej feralnej nocy — a przynajmniej w to właśnie wierzył, do tej chwili.
Nigdy nie chciał przyjąć do wiadomości winy Blacka. Nie chciał, by nazywali go mordercą. Krzyczał i miotał się jak zwierzę, gdy tylko ktokolwiek się tego dopuścił, aż w końcu wszelkie obelgi przestały robić na nim jakiekolwiek wrażenie.
Teraz wszystko nabrało sensu. Obawy Syriusza, wycofanie Petera... Och, jakże on musiał ich nienawidzić! Jego słowa, wtedy w pokoju wspólnym, gdy rozmawiali o Snape'ie — "Poszukują zemsty". Szeptał je ze strachem, czy nadzieją w głosie? Remus nie mógł sobie przypomnieć, zbyt głęboko pogrzebał tamte chwile.
Spojrzenia.
Zaciśnięte pięści.
Myślał, że cała ta zazdrość o jego związek z Łapą mu w końcu przejdzie. Myślał, że w końcu zrozumie. Dorośnie. Nigdy nie mógł przypuszczać, że pomyli się aż tak bardzo.
Ale Syriusz go znał. Zauważył. Wiedział.
Szukali zemsty i znaleźli jej słodką obietnicę u stóp Voldemorta. Barwili własne dłonie szkarłatem krwi niewinnych, okryli swe dusze mrokiem tak szczelnie, że nie było dla nich żadnej szansy zbawienia. Wznieśli mury własnego piekła, ochoczo i z niewolniczą pokorą. Ale to wciąż za mało, to nadal niewystarczająca kara za zniszczenie życia ludziom, których Remus kochał tak szczerze.
Lupin, bardzo, bardzo powoli i z osobliwą dokładnością złożył pożółkłe karty, po czym wetknął mapę w kieszeń przetartych spodni. Spoglądał w przestrzeń wzrokiem człowieka, który obudził się po bardzo długim letargu. Lśniące oczy w końcu się ożywiły, biegając po jego klasie. Odkrywając na nowo wszystkie jej tajemnice.
Trzecia ławka w drugim rzędzie. To właśnie tutaj, niby przypadkiem, musnął wargami jego ucho, opowiadając mu coś szeptem. A na zewnątrz, na korytarzu złapał go pierwszy raz za rękę i zaciągnął do Pokoju Życzeń; zebrali potem szlaban za nieobecność na Obronie... Z kolei, kilka pięter niżej znajdował się inny korytarz, przesiąknięty na wskroś wspomnieniami o mlecznej czekoladzie, które zawsze atakowały go, gdy przebywał w pobliżu. Nawet teraz, gdy powrócił do Hogwartu jako nauczyciel.
Dumbledore wierzył, że przyjął jego ofertę kierując się poczuciem obowiązku. Nic bardziej mylnego. Te mury pamiętały wszystko, każdy szlaban i każdą ucieczkę z Zamku pod osłoną nocy, z peleryną falującą im u stóp. Każde słowo i wszelkie milczenie. Zgubione światło księżyca. Srebrne tęczówki. Wilczy płacz.
— Znasz drogę, Peter — syknął prosto w ciemność, nie pragnąc niczego tak bardzo, jak żywego strachu tańczącego w jego wodnistym spojrzeniu — strachu przed wilkiem — odbicia prawdziwego przerażenia chwilę przed tym, jak przegryzie mu żyły. Żałował jedynie, że nie może zaprosić Syriusza na ten kuriozalny spektakl; ostatni jego akt.
Wtedy jeszcze nie wiedział, że już niedługo spotkają się całą trójką. Że Peter do wszystkiego się przyzna, lecz mimo to, prawda nigdy nie ujrzy bladego światła dnia. Odwiedzi miejsce swych tortur, znów ujrzy te srebrzyste tęczówki, odnajdując w nich dawne światło człowieka, który szydził z okrągłego księżyca, u jego boku.
Spotka się pies, wilk i szczur — przyjaciel, potwór i kłamca.
Syriusz nie był niczego winien. A Remus... Jak się okazuje, w ogóle nie był taki, jak Peter. Byli jak światło i mrok; tchnienie świeżego wiatru i ciężkie; gęste jak syrop powietrze tuż przed czerwcową burzą.
Wilk i szczur.
Ten pierwszy stawał się bestią tylko wtedy, gdy blade oblicze księżyca poskramiało ciemniejące niebo. Gdy szyderczy los pchał go w objęcia sił, których ten nie mógł — nie był w stanie! — powstrzymać. Był drapieżnikiem, mordercą, monstrum o czarnych szponach i żółtych ślepiach; zabijał nie znając litości. Tak, zgadza się, to wszystko szczera prawda. Remus Lupin raz w miesiącu zmieniał się w bezlitosnego potwora.
Ale to Peter był nim zawsze.
KONIEC
Ooo nie wiedziałam, że będzie druga część
Czytałam z nadzieją, że wciągnie mnie tak jak pierwsza, ale tutaj już mało się dzieje. Dużo lepiej by to wyglądało, gdyby było to wszystko jako jedna miniaturka, chyba że jest to ta ucięta część, której poprzednio brakowało. Jeśli tak, to poprzedni komentarz wystarczy
Szkoda, że użytkownik jest nieaktywny, mam nadzieje, że jeszcze kiedyś coś napisze, bo ma bardzo fajny styl