
Gdyby Harry Potter urodził się w Stanach Zjednoczonych nie tylko jego nazwisko wymawiałoby się inaczej. Po otwarciu Komnaty Tajemnic Dumbledore zapewniłby wszystkich, że "it's fine", a Turniej Trójmagiczny zacząłby się od wielkiej imprezy nad basenem. No, może nad jeziorem.
A może w ogóle inaczej wyglądałoby całe życie Harry'ego? Przecież Lily i James mogliby się obronić przed Voldemortem spluwami, które mieliby pochowane w całym domu. Czy czarodzieje po drugiej stronie Atlantyku też korzystają z tego mugolskiego, acz popularnego narzędzia?
Ktoś to sobie już wyobraził i nagrał. Harry Potter and the Deathly Weapons powstawało 5 lat i jest adaptacją pierwszej części z serii przygód młodego czarodzieja, która została wykreowana na modłę współczesnego Hollywood. Kamień filozoficzny został przerobiony komputerowo tak, żeby w każdej scenie, w której pojawia się różdżka, jej miejsce zastąpił pistolet. Twórcy nie są w żaden sposób związani z Warner Bros., zrobili to na własną rękę, a wytwórnia zmusiła ich do usunięcia filmu z ich strony. Wciąż jednak można znaleźć nielegalne kopie krążące po Internecie.
Zapewne przyszły Ci teraz do głowy dwie myśli: "Po co ktoś to zrobił?" i "To na pewno był żart".
W tej drugiej kwestii po części masz rację. Projekt na początku miał być jedynie formą dowcipu, ale z czasem mocno się rozwinął.
Fascynacja bronią ogarnęła całe Hollywood i nakreśla obraz powszechności broni. Tak, w Ameryce dostęp do broni jest o wiele łatwiejszy niż w Europie. I tak, Hollywood przesadza. Harry Potter ze spluwą jest słodko-gorzkim obrazkiem pokazującym, że największe zagłębie filmowe na świecie potrafi wetknąć narzędzie służące do zabijania nawet do filmów dla dzieci.

Twórcy Harry Potter and the Deathly Weapons zwracają uwagę, że statystycznie w czasie oglądania tego filmu w Stanach Zjednoczonych 9 osób zostanie postrzelonych, z czego 4 osoby umrą. Ponad połowa wypadków z użyciem broni dotyczy jej właścicieli. W większości używana jest do popełniania samobójstwa lub zabójstwa członków rodziny.
Co możemy zrobić z tym problemem? Na drugim końcu świata niewiele. Możemy jedynie pójść za radą twórców i obejrzeć Harry Potter and the Deathly Weapons, aby zobaczyć jak łatwo jest wepchnąć broń do hollywoodzkich filmów. Spostrzec, że pistolet w szkole wygląda niedorzecznie. Zrozumieć, że magia nie jest prawdziwa, ale przemoc z użyciem broni już tak.
W Polsce możemy czuć, że problem jest odległy geograficznie i nas nie dotyczy. Obecne wymagania prawne, które trzeba spełnić, aby dostać pozwolenie na broń i trzymać ją w domu sprawiają, że daleko nam pod tym względem do Stanów Zjednoczonych. Nie ma u nas strzelanin na ulicach, a dzieci nie pakują do szkoły zestawu kanapek, pistoletu i książek. To nie znaczy, że nie mamy problemu z przemocą. Pobicia czy ataki nożami w szkole zdarzają się rzadko, ale nie wolno ignorować ich istnienia. Ciężko jednoznacznie stwierdzić jaki wpływ na rozwój przemocy ma jej wszechobecność w amerykańskich filmach, jednak jedno jest pewne - w najlepszym czasie antenowym (między godziną 18 a 22) od produkcji rodzimej łatwiej jest obejrzeć tę zza oceanu. A w nich trup ściele się gęsto, a krew leje się strumieniami.
Harry Potter został osadzony w realiach europejskich i widać to w podejściu bohaterów do przemocy. Nie udają, że ona nie istnieje, ale jej nie nadużywają - przynajmniej w pierwszych częściach.
Większość europejskich dzieciaków nie widziała na żywo pistoletu, podczas gdy wielu ich rówieśników z Ameryki już miała okazję nauczyć się, jak go używać. Najmłodsi członkowie naszego społeczeństwa o broni uczą się głównie z filmów i gier komputerowych. Czy to dobrze, że Europejczycy nie wiedzą, jak obchodzić się z bronią? Być może nie. Gdyby wiedzieli to mogliby zrozumieć, jak poważne konsekwencje niesie ze sobą jej niewłaściwe użycie. Być może nie uznawaliby jej za zabawkę ani element, bez którego nie da się stworzyć dobrego filmu czy gry. Być może ludzkie życie nabrałoby dla nich większej wartości. Równie dobrze jednak mogliby stać się kopiami Amerykanów, tyle, że na innym kontynencie. A czy tego byśmy chcieli?
Harry Potter and the Deathly Weapons to przerysowany obraz Hollywood. Młodzi czarodzieje, którzy zamiast magii używają broni to groteskowy widok, a jednak może nam uświadomić, jak absurdalnie dużo pistoletów pojawia się na naszych ekranach. I że przywykliśmy do tego widoku tak bardzo, że przestał nawet zwracać naszą uwagę.

Obejrzałem zwiastun i to jest pełnoprawne, 24 karatowe złoto. Hermiona, która przeprasza Neville'a, po czym pakuje w niego kilka kulek to chyba mój wygryw. Jako że jest całość i Anastazja nawet ją ma na komputerze nasuwa mi się do niej kilka pytań:
- czy ktoś zmywa pistoletem naczynia?
- czy Harry słyszy od Hagrida słowa "Harry, you're American", albo chociaż coś w tym stylu?
- czy strzelanie służy też jako latarka zamiast Accio?