Rok po Drugiej Wojnie Hermiona wpada na trop spisku w samym sercu Ministerstwa Magii. Spiskowcy chcą wprowadzić supremację czystej krwi i wyeliminować inne grupy społeczne. Ich pierwszymi celami są Hermiona Granger i Severus Snape. Czy Hermionie i Snape
Hermiona schowała pieniądze do portmonetki i zamknęła torebkę, po czym zaczęła wyjaśniać, ściszając na wszelki wypadek głos.
– Zawsze musiałam przygotowywać Rockmanowi pieniądze. W pierwszym piśmie z ICW z wyjaśnieniami, jak dotrzeć na sesję było napisane, że żeby wsiąść do pociągu, będzie trzeba zapłacić konduktorowi jedną Saint Orette i cztery Longuets, choć ten będzie pytał o bilety. W ten sposób unikają ewentualnych mugolskich podróżnych...
– Anglicy! – zawołał jakiś pan siedzący po przeciwnej stronie. – Peggy, jest dwóch naszych!
Pulchna kobieta uśmiechnęła się radośnie.
– Jak to dobrze od czasu do czasu usłyszeć rodzimy język...! Po tylu latach na obczyźnie brzmi słodko!
– Jimm i Peggy Moore – przedstawił ich pan, podając rękę Hermionie, a potem Severusowi.
– Penelopa Blunt – zmyśliła Hermiona.
– Harold Fox – Severus podał dość niechętnie swoją rękę.
– Usłyszałem, co pani mówiła o biletach – Jimm Moore spojrzał na Hermionę. – Na ogół to działa, choć parę razy stary Jean Pierre miał trochę problemów z mugolskimi pijakami. Im zupełnie obojętne, gdzie jadą. Pamiętam, że miesiąc temu dwóch nam się tu zapakowało i trzeba było używać magii, żeby ich wyprowadzić.
– Takie wielkie, napakowane byki – dodała Peggy. – Jeden miał szyję grubszą od mojego uda, poważnie!
Hermiona nie odważyła się spojrzeć na nogi kobiety, ale sądząc po ogólnej posturze, mogła sobie wyobrazić, że istotnie, szyję musiał mieć niezłą.
– Tylko musieliśmy uważać na mugoli na zewnątrz. I mimo wszystko kazali się nam tłumaczyć przed tutejszym DPPC!
– To oni nas widzą?! – zapytała zaskoczona Hermiona, wyglądając na zewnątrz, gdzie po peronie przechadzało się pełno podróżnych.
– Pewnie, że widzą! Przechodzimy w czarodziejski wymiar dopiero na końcu tunelu, w który wjeżdża się trochę za dworcem – odparła Peggy.
– Nie denerwuj się, moje dziecko. Ten typ pociągu wyszedł już dawno z mody wśród mugoli, więc na ogół nikt się tu nie pcha.
Rozległ się gwizdek i pociąg ruszył z tak mocnym szarpnięciem, że Hermiona poleciała na siedzenie naprzeciw. Przytrzymał ją Severus, który z kolei miał wrażenie, że wbił się w oparcie za nim.
– Jean Pierre nie należy do najłagodniejszych. Zdecydowanie wolę Jean François... – powiedziała serdecznie Peggy.
Czy imiona wszystkich zaczynają się tu na Jean? przemknęło przez myśl Severusowi.
Pociąg wolno wyjechał z budynku dworca i przyspieszył. Słychać było stukot kół na rozjazdach. Przejeżdżali po czymś w rodzaju mostu, miedzy domami i ulicami, na których stały w korku samochody.
– Wybieracie się dziś do Ministerstwa? – zagadnął Jimm.
– Tak. W tygodniu trudno jest nam się wyrwać z pracy – odpowiedziała Hermiona i ugryzła się w język.
– Za dużo dziś nie załatwicie. Wiele Wydziałów jest zamkniętych. No chyba, że macie wyznaczone spotkanie. A co chcecie załatwiać?
– Zamierzamy przeprowadzić się do Francji – powiedział Severus, zanim Hermiona zdążyła coś wymyśleć.
– Dam wam dobrą radę. Zamieszkajcie gdzieś na południu. Na północy jest strasznie! Ciągle leje i wieje. Jak widać dom sąsiadów, to znaczy, że jutro będzie padać deszcz. A jak nie widać, to znaczy, że już pada.
– Na południu jest o wiele lepiej. Dni są dłuższe, jest ciepło, słonecznie... Cudowna pogoda, wino... – rozmarzyła się Peggy.
– I kobiety – dodał Jimm, mrugając do Severusa.
Peggy spojrzała na niego krytycznie i zerkając na pierścionek Hermiony spytała.
– Chcecie się pobrać tu czy jeszcze w Anglii?
Severus drgnął gwałtownie, a dziewczyna aż sie zachłysnęła.
– My nie...
– Kochanie, przecież wiesz, że to nie ma najmniejszego znaczenia – powiedział równocześnie Jimm, zupełnie nie słuchając Hermiony. – I tak nie dostaną obywatelstwa, tak jak my. Poza tym Francuzi podchodzą do tego bardzo lekko – odwrócił się do nich. – Rób co chcesz i jak chcesz. Jeśli nie chcecie się żenić, to nikt was nie będzie do tego zmuszał.
– Uciekacie pewnie z powodu tego, co się tam teraz dzieje, prawda? Coś strasznego...
Wjechali w ciemny tunel i przez chwilę za oknami migały światła ze słupów, które mijali dość szybko. W którymś momencie Hermiona i Severus mieli wrażenie, jakby powietrze zafalowało, jak od gorąca, ale natychmiast przestało. Po chwili wyjechali na zewnątrz. Przejechali przez jakąś stację, na której stał tłum ludzi.
Nagle z prawej strony nadjechał jakiś mugolski pociąg. Zrównał się z nimi, przez chwilę jechał obok, po czym nagle odbił w lewo i ruszył prosto na nich, przyspieszając.
Hermiona krzyknęła, zerwała się z siedzenia i złapała Severusa za ramię. Ten również zerwał się, złapał ją w pasie, popchnął irracjonalnie za siebie, jakby to mogło w czymś pomóc i zamarł w oczekiwaniu na uderzenie...
Ale nic się nie stało. Oboje patrzyli zaskoczeni, jak pociąg z prawej strony jakby wjeżdżał w ich wagon, choć go wcale nie widzieli. Stawał się coraz krótszy i w końcu ostatni wagon zniknął im z oczu.
Oboje równocześnie wypuścili powietrze i Hermiona rozluźniła zaciśnięte na ramionach Severusa ręce.
– Bez paniki – zarechotał Jimm. – On jest w innym wymiarze.
– Pamiętam, że dyskutowano o tym, żeby zmienić trochę rozkład jazdy. Kiedyś ktoś dostanie od tego ataku serca, a ambulatorium daleko – mruknęła Peggy.
Machnęła różdżką i transmutowała mugolski strój w elegancką szatę w tych samych kolorach. Drugie machnięcie i Jimm też był już ubrany po czarodziejsku.
Pociąg zwolnił i wjechał w kolejny tunel. Para koło nich podniosła się.
– Życzymy miłego pobytu – powiedziała Peggy i odeszła do korytarza.
– Bawcie się dobrze – dorzucił Jimm, idąc za żoną.
Hermiona nie była nadal w stanie wydobyć z siebie głosu. Oczywiście, że wiedziała o drugim wymiarze, ale to było tak niespodziewane...
Severus puścił dziewczynę i usiadł trochę ciężko. Hermiona osunęła się bezwładnie na siedzenie obok niego. Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.
– Ciekawe, czy twój szef też miał tą przyjemność...
Dziewczyna oparła głowę o jego ramię i nabrała głęboko powietrza uśmiechając się słabo.
– Mam wielką nadzieję, że tak.
Pociąg zatrzymał się z szarpnięciem. Jakiś czarodziej z długą brodą i w różowej szacie w kwiatki przeszedł koło nich i wyszedł do korytarza. Dopiero wtedy wstali i podeszli do wyjścia.
Na peronie stało dwóch mężczyzn. Jeden pomachał jakiejś czarownicy, która wysiadła z drugiego wagonu, drugi zaś ruszył w ich kierunku. Ubrany był w normalną czarną szatę.
Hermiona uśmiechnęła się do niego, ten zaś podszedł, objął delikatnie kładąc rękę na jej plecach i pocałował w oba policzki.
– Bonjour, ‘Ermione – powiedział miękko. – Ca va (W porządku)?
Wychodząc z pociągu za dziewczyną Severus zamarł. Na chwilę zesztywniał i poczuł, jak serce mocno wali mu w piersi. Zalała go fala lodowatego zimna.
– Ca va, et toi? (W porządku, a u ciebie) – odparła Hermiona i przeszła na angielski. – Severus, pozwól, że ci przedstawię. Jean Jacques Legrand z Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Jean Jacques, to Severus Snape, Mistrz Eliksirów i zarazem dyrektor Hogwartu. I mój były nauczyciel.
Mężczyzna z równie szerokim uśmiechem podał rękę Severusowi.
– Bardzo mi miło – powiedział całkiem nieźle po angielsku.
– Mnie również – odparł sucho Severus.
Jean Jacques spojrzał na niego lekko skonsternowany, ale po chwili wrócił mu uśmiech.
– Mam nadzieję, że mieliście miłą podróż. Jean Pierre nie wytrząsł was za bardzo?
– Bardzo się starał, to mu trzeba przyznać – odparła Hermiona. – Ale dlaczego nie powiedziałeś mi o tym cholernym pociągu?! Bez mała dostaliśmy zawału!
Ruszyli wolno w tym samym kierunku, co reszta pasażerów.
– Bienvenue en France (Witamy we Francji) – zaśmiał się Jean Jacques, a Hermiona mu zawtórowała.
Severus ruszył za nimi. Bardzo śmieszne...
– Minister przyjdzie po południu, więc rano mamy dużo czasu, żebyście mi wszystko opowiedzieli. Nie wszystko zrozumiałem z twoich listów – mówił Jean Jacques, zwracając się jakby tylko do Hermiony – więc mam pełno pytań.
– Wzięłam komputer, gdzie mam wszystkie notatki, więc żaden problem.
– Co wzięłaś?
– Komputer. Och, nieważne. Taka mugolska zabawka. Pokaże ci, to zrozumiesz.
Podeszli do stanowiska kontroli różdżek i Jean Jacques kazał starszemu czarodziejowi nie zakładać blokady. Hermiona podała swoją i po chwili dostała ją z powrotem. Po niej podszedł Severus, który niechętnie oddał czarodziejowi różdżkę. Ten gładził ją przez chwilę palcem, potem zważył i na koniec zmierzył.
– Cypres et veentricule de dragon, trente trois centimetres – powiedział, oddając ją.
Hermiona spojrzała zaskoczona na Severusa.
– Nie wiedziałam, że nasze różdżki mają identyczny rdzeń! Czytałam, że włókno ze smoczego serca nadaje im niesłychanie wielką moc...
Severus już chciał rzucić na pozór cyniczny komentarz o tym, że nie ma się co dziwić, że skończyli w jednym duecie, ale coś go powstrzymało. Skinął tylko głową i odebrał różdżkę.
Jean Jacques zaprowadził ich do swojego gabinetu. Podszedł do swojego biurka i wyciągnął pudełko z herbatą.
– Chcecie herbaty? Specjalnie dla was kupiłem zwykłą! Pamiętam, jak rozpaczliwie dopytywałaś się o nią poprzednim razem.
– A ja wzięłam swoją! – parsknęła śmiechem Hermiona.
– Widzę, że mnie nie doceniłaś.
Usiedli w sąsiedniej sali, przy dużym stole, Jean Jacques wyciągnął swoje notatki, a Hermiona zaczęła wyjaśniać, co się wydarzyło od jej poprzedniej wizyty. Próbowała włączyć swój komputer, ale jej się nie udawało, bo ciągle się zawieszał.
– Nie wiem, czy to wina magii, czy też Windows się posypał – mruknęła do siebie w którymś momencie, zezłoszczona.
Jean Jacques podszedł do niej, stanął za jej krzesłem i popatrzył zaciekawiony.
– Jak uczyłem się angielskiego, to wydawało mi się, że wasz alfabet jest praktycznie taki jak nasz, ale ten tutaj wygląda nieco dziwnie – powiedział, wskazując klawiaturę.
Severus, siedzący obok Hermiony, popatrzył na pochylającego się nad nią faceta i zacisnął usta, zupełnie jak Minerwa McGonagall.
– Jeśli to problem z magią, to możemy to rozwiązać. Mamy tu takie specjalne pomieszczenie, gdzie nie ma żadnej magii. Zwykły mugolski świat.
– Drugi wymiar? – spytała Hermiona.
– I tak i nie. Ale tu nie chodzi o wymiar, bo w zwykłym mugolskim świecie magia działa. Tam nie. I tak miałem wam je pokazać, więc weźmiemy później ten twój jak mu tam i zobaczymy.
Kiedy Hermiona powiedziała, że Norrisowi udało się rzucić Imperiusa na Ministra, Jean Jacques zaklął po francusku i pokręcił głową.
– Domyśliliśmy się tego, kiedy w zeszłym tygodniu tak zdecydowanie poparł rząd i pochwalił to, co się dzieje. Będzie teraz ciężko bez niego...
Severus opowiedział o eliksirze antykoncepcyjnym i wyjaśnił na czym polegała zmiana.
– Masz jakieś próbki? – spytał Jean Jacques, całkowicie odruchowo zwracając się bardzo bezpośrednio do Severusa, na co ten spiął się niemal niezauważalnie, ale nie zmienił wyrazu twarzy. Wyjął ze swojej torby fiolkę z eliksirem i obok położył dwie inne.
– Ta druga to esencja z Cimicifugi, a trzecia to eliksir poronny. Proszę bardzo – przesunął je w stronę Francuza. – Możecie je przeanalizować u siebie, żeby potwierdzić nasze rezultaty.
– Trochę mało tej esencji, ale lepsze to niż nic – skomentował Jean Jacques.
– Nie mogłem wziąć jej za dużo, a poza tym potrzebuję jej z Hogwarcie.
– Potrzebujesz w szkole składnik do eliksiru antykoncepcyjnego? Ładnie, ładnie – to miał być żart, ale Severus najwyraźniej tego tak nie odebrał.
Skończony idiota.
– Ma pan jakieś inne pytania? Bardziej... sensowne?
– Severus robi właśnie testy, żeby sprawdzić, czy można w jakiś sposób zneutralizować działanie eliksiru – pospieszyła z wyjaśnieniem Hermiona, rzuciwszy mu trochę zniecierpliwione spojrzenie. – W tej chwili musimy co parę dni wślizgiwać się do Kliniki i podmieniać kolejne partie, które Watkins warzy.
– Dam to chłopakom z Wydziału Eliksirów Eksperymentalnych.
Przez dobrą godzinę kontynuowali omawianie ostatnich wydarzenia w Anglii. Jean Jacques robił notatki, coś podkreślał, usuwał, dopisywał na kawałkach pergaminu.
– To wszystko? – spytał, kiedy Hermiona z pomocą Severusa skończyła opowiadać o czym rozmawiali Norris i Lawford na ostatnim obiedzie. – Czy potrzebujesz sprawdzić twoje notatki?
– Wydaje mi się, że wszystko. Severus, jak myślisz?
– Wszystko. Ale ponieważ nie udaje nam się podsłuchać wszystkich ich rozmow, więc z pewnością są sprawy, o których nie wiemy – odparł ten. – W ten weekend nie będzie żadnego spotkania. Może w poniedziałek będziemy mieć jakieś nowe wiadomości.
Jean Jacques zamyślił się. Odezwał się dopiero po paru minutach.
– W tej chwili jako rząd francuski nie mamy możliwości w żaden sposób interweniować. Oficjalnie nie robią nic nielegalnego, jeśli rozumiecie co mam na myśli. Zmiany na różnych stanowiskach w Ministerstwie to wewnętrzna sprawa polityki waszego kraju. Nie mamy jak udowodnić rzucenia Imperiusa na waszego Ministra. Po takim czasie nawet trudno byłoby udowodnić cokolwiek przez Priori Incantantem. No i nawet jeśli, nie pokazałoby na kogo zaklęcie zostało rzucone. O szkole, z tego co widzę, jeszcze nic nie mówili, ale nawet jakby, nie ma nic złego w pomyśle otwarcia nowej szkoły czarodziejskiej...
CDN...