Rok po Drugiej Wojnie Hermiona wpada na trop spisku w samym sercu Ministerstwa Magii. Spiskowcy chcą wprowadzić supremację czystej krwi i wyeliminować inne grupy społeczne. Ich pierwszymi celami są Hermiona Granger i Severus Snape. Czy Hermionie i Snape
Sobota, 02.05
Hermiona miała nadzieję podpatrzeć, jak pracownicy Jinks & Hayde będą zakładać zabezpieczenia. Niestety, dwóch bardzo postawnych czarodziejów nie pozwoliło jej na to. Żaden z nich nie wyjaśniał czemu, więc mogła się tylko domyśleć, że nie chcieli zdradzać tajemnic firmy.
Słonka, mogłabym was nauczyć tych waszych zaklęć i jeszcze paru innych – pomyślała wychodząc jednak posłusznie z domu. Miała wrócić za godzinę po instrukcje, więc poszła na zakupy.
Kiedy wróciła, mężczyźni już zbierali swoje rzeczy – jakieś księgi, buteleczki z eliksirami i całą torbę różnych wstęg.
– Właśnie skończyliśmy – powiedział młodszy z nich. – Jacky, chodź i wyjaśnij pani na czym to wszystko polega...
Jacky był trochę starszy, ale wyglądał na dość zainteresowanego dziewczyną. Natychmiast zaczął jej wyjaśniać w detalach, jak wyglądała od teraz ochrona jej mieszkania.
– Tu jest aktualne hasło do aportacji i drugie, do Sieciu Fiuu. Z tyłu ma pani zaklęcia, które należy użyć do zmiany, bo naturalnie te hasła są tylko tymczasowe. I doskonale je znam – mrugnął do niej okiem i uśmiechnął się uwodzicielsko. – Przyznam się, że nie protestowałbym, gdyby ich pani nie zmieniła...
– No cóż, mam nadzieję, że nie będzie pan protestował jak je zmienię – odparła na to z kpiącym uśmieszkiem.
Jacky musiał potraktować to jako wyzwanie, a nie spławienie go, bo nie dał za wygraną.
– Będę protestował, tylko proszę o tym nie mówić mojemu szefowi... Wracając do zabezpieczeń. Może pani zmieniać hasła co miesiąc za darmo. Jeśli potrzebuje pani zrobić to częściej, proszę użyć tego samego zaklęcia. Dostaniemy automatycznie raport i ktoś u nas nie omieszka policzyć pani za dodatkową zmianę...
Po czym zerknął na kolegę, który stał w kuchni i zniżył głos.
– Jeśli potrzeba, to bardzo chętnie znajdę inne zaklęcie, które może pani użyć. Nikt się nie zorientuje... wystarczy tylko do mnie napisać.
– Bardzo panu dziękuję, ale nie sądzę, żebym musiała zmieniać hasła aż tak często – kpiący uśmieszek nie zadziałał, więc tym razem powiedziała to suchym, rzeczowym tonem.
– Jakby pani zmieniła zdanie... proszę się nie wahać. I nie mówię tylko o hasłach.
Hermiona spojrzała na niego z lekką dezaprobatą.
– Jacky, to bardzo miłe z pana strony, ale ani dodatkowe hasła ani nic innego nie wchodzi w grę. Mam coś podpisać?
Jacky, z pokonaną miną podał jej przeraźliwie długi, chyba na pięć stóp, kawał pergaminu. Rzuciła pobieżnie okiem, wzięła od niego pióro i podpisała na dole.
Panowie podziękowali jej i wyszli. Hermiona natychmiast zmieniła zaklęcia, po czym stuknęła w oczko pierścionka i szepnęła Ostendus.
Patrząc jak pojawia się przed nią magiczny pergamin zastanowiła się co chce napisać. Wczorajszego wieczora pod koniec Rytuału Snape był bardzo... snape’owaty. Jadowite komentarze, suche pożegnanie... Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na zbyt wiele, ale też nie zamierzała się poddać, jeśli chodzi o „oswajania go”.
– Witam, panie profesorze. Jinks & Hayde założyli dziś zabezpieczenia. Na wszelki wypadek podaję hasła. Do aportacji: Liczba przeznaczenia, do Sieci Fiuu: Druga Teoria.
Stuknęła w pergamin mówiąc Scribere i wszystko co pomyślała pojawiło się natychmiast na papierze.
Chwilę myślała, co jeszcze może dopisać, już bardziej prywatnego.
– Jeśli w pracy coś usłyszę, natychmiast dam panu znać. Mam nadzieję, że w u pana wszystko w porządku. Miłego weekendu, Hermiona Granger
Kolejne słowa pojawiły się na pergaminie, ale nie było żadnej odpowiedzi. Mogła się domyśleć, że Snape nie był w tej chwili sam i nie mógł jej odpowiedzieć. Istniała też inna opcja – może nie chciał jej odpowiedzieć.
Po chwili czekania wymruczała kolejne zaklęcia i pergamin zniknął w jej pierścionku.
Dopiero po południu poczuła lekkie ciepło na palcu. Odpowiedź była krótka i zwięzła.
– Dziękuję. Nawzajem.
Pokiwała głową. Będzie trzeba poszukać młotek i dłuto do rzeźbienia w kamieniu...
Wtorek, 5/05
Do wtorku nic się nie działo. Aylin udało się wreszcie zapomnieć o bardzo ważnej naradzie i Rockman dostał szewskiej pasji. Hermiona, słuchając jego tyrrady, czuła się jak w siódmym niebie. W końcu poszedł do siebie, trzaskając drzwiami.
Na gacie Merlina, czegoś takiego jeszcze nie widziałam... Sam się o to prosiłeś. Mówisz – masz.
Koło dziesiątej wpadł do niej Arthur Wesley. Drgnęła, kiedy wszedł do niej do biura, niepewna po co przyszedł i jak się będzie zachowywać. Ale obawy okazały się bezpodstawne.
– Dzień dobry, Hermiono! – Arthur podszedł do niej z szerokim uśmiechem.
– Dzień dobry, panie Wesley...
Wstała i wyciągnęła do niego rękę, ale zignorował ją zupełnie, obszedł biurko i uścisnął mocno. Westchnęła z ulgi.
– Jak się masz, moja droga? Wyglądasz... troszkę mizernie... – odsunął się i spojrzał na nią z ojcowska.
– Dobrze. Troszkę zmęczona, ale to minie. Mam troszkę... więcej pracy – zaśmiała się nerwowo.
– Widzę, widzę... A w domu jak? – Arthur ściszył troszkę głos. – Słyszałem coś o jakimś włamaniu...
Świetnie! Bardzo dobrze! Znakomita okazja do przekazania im wiadomości!
– Och, nic takiego się nie stało. Ktoś wszedł przez kominek, ale w zasadzie nic nie zginęło. Tylko jeden mugolski obraz. No i była kupa sprzątania... Ale już się z tym uporałam. Rodzice poradzili mi jakąś mugolską firmę ochroniarką, ale te ich systemy alarmowe nie działają na magię... więc wynajęłam firmę Jinks & Hayde. Założyli pełno zabezpieczeń i teraz nikt już do mnie nie wejdzie...
– To bardzo dobrze. Musisz mi o tym opowiedzieć. O tych... systemach armowych. Co powiesz na wspólny lunch?
– Z przyjemnością! Tylko... – urwała nagle, niepewna gdzie pójdą jeść. Nie miała żadnej ochoty pojawić się w Norze.
– Chodźmy zjeść jakieś mugolskie jedzenie! Dawno już niczego takiego nie jadłem...
Widząc Aylin nadstawiającą ucha uśmiechnęła się radośnie.
– Świetnie! O której mam po pana przyjść?
– Spotkajmy się w Atrium o w pół do pierwszej.
Skinęła głową i Arthur wyszedł machając jej ręką na pożegnanie.
Jak widać, Radio–Kibel działa znakomicie... Hermiona uśmiechnęła się radośnie w duszy, używając swojego ulubionego określenia na plotki towarzyskie. Mam nadzieję, że dziś po południu wszyscy już będą wiedzieli o Jinksie & Hayde!
O w pół do pierwszej wyszła z windy i niemal wpadła na Arthura. Uśmiechnął się na jej widok i oboje ruszyli w kierunku toalet, którymi mogli wyjść do mugolskiego Londynu.
Kiedy podeszli do wejścia, stał tam już spory tłum. Przystanęli za ostatnim czarodziejem nie przerywając rozmowy.
– Tyle ludzi idzie do toalety na lunch – zauważyła wesoło dziewczyna.
– Nie ma to jak gówniane jedzenie... – wyrwało się Arthurowi. – Oj, przepraszam cię...
– Nie ma za co, bardzo dobre określenie!
Koło nich przeszło dwóch czarodziejów, całkowicie ich ignorując. Podeszli do drzwi do innej toalety, przed którą nikt nie stał i weszli do środka.
Kolejka posunęła się do przodu i dziewczyna postąpiła parę kroków. Arthur zrównał się z nią.
– Czasami zastanawiam się jak to jest możliwe, że z jednej strony nasza społeczność dąży do równouprawnienia, a z drugiej obowiązują cały czas te idiotyczne przywileje dla prominentów!
– Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem ...?
– My wszyscy czekamy w kolejce, a tymczasem niektórzy mogą korzystać z VIPowskich toalet...
– Nawet nie wiedziałam, że takie są... Mają tam złote sedesy czy perfumowaną wodę?
– Pojęcia nie mam, bo takie szaraczki jak my tam nie wejdziemy. Za to od jakiegoś czasu Norris łazi tam prawie codziennie...
Hermiona drgnęła gwałtownie. Znów ruszyli do przodu.
– Kto???
– Norris, ten cichociemny z Poziomu Drugiego... Może zabierać ze sobą gości i ostatnio w łaskach jest Lawford...
Czarodziej przed nimi wszedł do toalety. Dziewczyna zrozumiała nagle, że za żadną cenę nie może w tej chwili pojawić się w mugolskim Londynie. Gdyby oni zobaczyli, że ona ICH zobaczyła...
Złapała się za twarz. Arthur spojrzał na nią zaskoczony.
– Hermiono? Co się...
– Przepraszam bardzo, panie Wesley, ale... przypomniałam sobie, że mam ważną sprawę do skończenia w biurze... – wyglądała na przestraszoną i taka była.
– Nie możesz skończyć tego po lunchu?
– Bardzo mi przykro, ale nie...
Ktoś za nimi stuknął ją w ramię.
– Panienka idzie czy nie? Bo wolne już jest...
Hermiona potrząsnęła gwałtownie głową i odeszła na bok.
– Panie Wesley, naprawdę bardzo przepraszam... Możemy to przełożyć na kiedy indziej? Z przyjemnością pójdę z panem na lunch, ale dziś nie mogę ...
Arthur położył jej uspokajająco rękę na ramieniu. Jeśli to z jego powodu się tak denerwowała, to zupełnie niepotrzebnie. No chyba, że chodziło o pracę.
– Moja droga, nie przejmuj się. Nic się nie stało. Ale obiecaj mi, że tylko przekładamy to na inny dzień, dobrze?! Jak będziesz mieć trochę więcej czasu...
Hermiona kiwnęła pospiesznie głową i rzuciwszy parę słów na pożegnanie wróciła do Atrium.
Zamiast wsiąść do windy, żeby wrócić do swojego biura, wskoczyła do kominka i przeniosła się do swojego mieszkania.
Nie chodziło jej o ukrycie się tam, ale o to, żeby znaleźć się samej w bezpiecznym miejscu, żeby móc wysłać wiadomość do profesora Snape’a.
– Dziś dowiedziałam się, że Norris i Lawford chodzą często na lunch do mugolskiego Londynu.
Na odpowiedź nie musiała długo czekać.
– Czekaj na mnie o ósmej wieczorem przy wyjściu ze stacji Stonebridge Park.
CDN...