Norris łapie przynętę, zaś mugolska policja próbuje na wszelkie sposoby podejrzeć Hermionę
Norris przekładał właśnie teczki w szafie. Przywitał się ze Smithem całkiem uprzejmie, wskazał krzesło przed swoim biurkiem i oboje usiedli. Smith bez słowa podał mu notatkę.
Norris przebiegł wzrokiem parę linijek, odłożył ją na biurko i spojrzał na Smitha.
– Co to ma być?
– Dwóch facetów znalazło to w męskiej...
– CO?!
–... łazience.
Smith na wszelki wypadek odsunął się trochę na widok zgrozy malującej się na twarzy Norrisa. Ten spojrzał jeszcze raz na notatkę, otworzył usta, ale przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć. W końcu się odblokował.
– Ktoś spoza nas znalazł i przeczytał tą notatkę?! Jasna cholera...
Smith energicznie kiwnął głową.
– Przesłuchałem tych facetów i sądzę, że nie wiedzą, o co chodzi.
– Sądzisz... – zaczął Norris, stając się na nowo czerwony na twarzy.
Ale Smith postanowił się nie dać. Nie tym razem.
– Peter, jakiś kretyn zrobił notatkę z naszej ostatniej narady i zgubił ją w kiblu. I tak mamy szczęście, że udało mi się dopaść facetów, którzy ją znaleźli – nie była to do końca prawda, ale brzmiało wspaniale. Kolejny wielki sukces w jego wspaniałej karierze. Co prawda w tym wypadku nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, ale Smith miał już we krwi łganie za każdym razem, kiedy mógł i przekręcanie wszystkiego tak, żeby wyszło to na jego korzyść.
Norris zerwał się i zaczął chodzić wzdłuż gabinetu zaciskając pięści i zgrzytając zębami. Walnął pięścią z ścianę i trochę go to uspokoiło.
– Co z nimi zrobiłeś? – warknął do Smitha.
– Wypuściłem, a co miałem zrobić? Wszyscy widzieli jak ... ich prowadziłem na przesłuchanie – już prawie powiedział „ jak moi Aurorzy przyprowadzili ich na przesłuchanie", ale w ostatniej chwili się poprawił. – Gdybym ich zamknął, dopiero zaczęłoby się gadanie.
– Co im powiedziałeś?!
– Że mają milczeć. Że prowadzę bardzo ważne dochodzenie i nie wolno im o tym rozmawiać. Wymyśliłem naprędce jakąś teoryjkę o złodziejach, którzy szukają czarnoksięskich przedmiotów i potem chcą uciec z kraju i najwyraźniej w to uwierzyli.
Norris prychnął ze wściekłością.
– Mamy szczęście, że ta notatka nie była jaśniejsza! Że ci ludzie się nie domyślili, o co chodzi! Gdyby tak było, już byłoby po nas! – pokręcił głową. – Znajdź mi tego, który to zrobił! Jak najszybciej!
Chwilę zastanawiali się, co można z tym zrobić. Przede wszystkim, jak mieć pewność, że jutro, pojutrze, ten sam kretyn nie zgubi kolejnej notatki.
Potem zeszli na sprawę Granger.
– Jest na liście osób nadzorowanych, więc nikt nie będzie czyścił jej rejestru. Mamy pod nadzorem jej kominek, sprawdzamy rejestry aportacji i świstoklików i obserwujemy, czy nie dostaje sów. Jej biuro też jest pod kontrolą – uspokoił Norrisa Smith. – Jeśli chodzi o stronę mugolską, przez najbliższe dwa tygodnie parę osób obserwuje jej mieszkanie całą dobę. Jeśli coś się tam będzie działo, będziemy o tym wiedzieć.
– Dobrze – stwierdził Norris.
Popołudniowa ekipa miała masę zdjęć osób wychodzących z klatki schodowej do przeglądania, ale jak dotąd nie zobaczyli właścicielki mieszkania numer 15. Nie pojawiła się też wieczorem. Wywiadowca, który akurat pilnował mieszkania uznał, że będzie to najprostsza obserwacja pod słońcem.
Kiedy koło dziewiątej wieczorem zapaliło się światło, doszedł do wniosku, że kobieta musiała siedzieć w domu cały dzień. Przez grube zasłony w świetle lampy można zobaczyć było bardzo niewyraźny zarys dwóch sylwetek; jednej niższej od drugiej. W którymś momencie zbliżyły się do siebie i wywiadowca uśmiechnął się pod wąsem. Najwyraźniej pani domu miała randkę. Teraz trzeba będzie tylko przejrzeć zdjęcia wszystkich mężczyzn wchodzących niedawno do jej klatki schodowej i znajdą tajemniczego gościa.
Czwartek, 27.08
Gordon, policyjny wywiadowca, prowadzący właśnie obserwację z mieszkania podszedł do okna.
– Zgasło światło – rzucił do słuchawki. – Macie coś?
– Poczekaj trochę... – odpowiedział Jeff, który siedział na klatce schodowej niedaleko drzwi z numerem 15. – Póki co nic.
– U mnie też cicho – włączył się Frank, siedzący na podwórku z drugiej strony domu.
Mijały minuty i nic się nie działo. Cisza i spokój. Po prawie dziesięciu zgłosił się Jeff.
– Dupa blada.
– Cholera! – warknął Gordon, uderzając pięścią w drugą dłoń.
– Idę do ciebie – odezwał się równocześnie Frank. – Jeff, zostań na wszelki wypadek. Za chwilę wyślemy ci kogoś na zmianę.
– Pospieszcie się, sikać mi się chce...
Po chwili Frank wszedł do mieszkania i machnął ręka do Gordona.
– Co się tam dzieje, do cholery?! Niemożliwe, żeby ona spędzała całe dnie i noce w domu i praktycznie z niego nie wychodziła!
Ich dzisiejszy wybuch złości miał swoje podstawy. Obserwacja z początku wydawała im się prosta, ale z upływem dni wszystko zaczęło się komplikować. Ta cholerna baba była praktycznie nieuchwytna!
W poniedziałek ktoś do niej przyszedł, ale ona sama nie wyszła ani razu. We wtorek zobaczyli ją po południu, jak wracała z jakąś torbą z zakupami. Chore. Bo nie zauważyli, żeby wychodziła.
W środę znów przez cały dzień się nie pokazała. Dokładnie za trzy ósma wieczorem przyszedł do niej jakiś młody facet. Parę chwil później zapaliło się światło i przez grube białe zasłony zobaczyli zarys trzech sylwetek, w tym jednej wysokiej. Wyglądało na to, że trzeci był facetem z poniedziałkowej randki. Skąd się tam wziął – nie mieli pojęcia, bo od godziny nikt nie wszedł do bloku. Siedział tam już wcześniej?
Z początku sądzili, że było to winą jakiegoś błędu w ustawieniu kamery czy aparatu i nikt nie miał ochoty się do tego przyznać. Potem zaczęli podejrzewać, że nawala im sprzęt. I choć pomysł, że dwa różne urządzenia mogą szwankować równocześnie był całkiem zwariowany, wymienili zarówno kamerę, jak i aparat fotograficzny. Środa pokazała, że albo nowe urządzenia nawalają tak, jak poprzednie albo... albo już nic z tego nie rozumieli.
Dlatego też w czwartek zdecydowali się rozszerzyć obserwację i wystawić posterunki pod drzwiami Tajemniczej Damy i na podwórku po drugiej stronie bloku.
– Do tej pory nie wierzyłem w Batmana, ale chyba teraz zacznę – mruknął Frank. – Masz jeszcze kawy?
– Termos stoi w kuchni. Nie oglądałem tego, jestem wierny Spidermanowi. Przynajmniej miał jedną babkę, a nie rwał na prawo i lewo – odparł Gordon, zdecydowany nie ruszyć się sprzed okna.
– Widzisz coś? Coś się tam rusza w domu? – Frank zniknął w kuchni. – Nalać ci?
– Nie, dzięki. Nic się nie rusza. Jakby żywego ducha nie było. Już nic z tego nie rozumiem. To mi bardziej podpada pod Archiwum X, wiesz?
Po chwili Frank wyszedł z kuchni z kubkiem i zadzwonił po zmianę.
– Możecie przyjeżdżać. Znów klapa – powiedział do telefonu i rozłączył się. – Jeff, trzymaj się jeszcze trochę, zaraz przyjadą Bill i Kulawy – dorzucił do słuchawki.
Podszedł do okna i popatrzył na mieszkanie na wprost.
– Nawet Spiderman odpada. Zobaczyłbym ją. Poza tym Gordon, o czym my tu pieprzymy! Niemożliwe, żeby ... – nie umiał znaleźć słów.
Kwadrans później przyszli Bill i Kulawy. Kulawy natychmiast poszedł zmienić Jeffa i na wszelki wypadek zabrał mikro-kamerę, którą postanowili umieścić na wprost drzwi Tajemniczej Damy. Chwilę później wrócił Jeff, poszedł do łazienki i gdy wrócił do pokoju, kopnął krzesło.
– Cholera. Jeśli dziś jej nie będziemy mieć, jutro przynoszę kamerę termowizyjną – powiedział mściwie.
– Chodź, idziemy z tym do Nigela. Czy tak, czy inaczej to on musi to zatwierdzić – powiedział Gordon. – Bill, damy znać. Jakby co, dzwoń, dobra?
We trójkę wsiedli do szarego forda i pojechali na komendę policji.
Późnym popołudniem Hermiona wyszła z pracy do mugolskiego Londynu i wybrała się na zakupy. Kupiła specjalną karmę dla Krzywołapa, który z racji wieku miał już problemy z gryzieniem normalnej, świeże owoce i chleb.
Podchodząc do drzwi od mieszkania zauważyła na korytarzu trochę dalej jakiegoś lumpa, który na jej widok widocznie się obudził, bo podniósł głowę i wlepił w nią dziwne spojrzenie. Nie śmierdział, nie klął, nie ruszał się, więc specjalnie jej nie przeszkadzał, ale nie czuła się zbyt pewnie i na wszelki wypadek pospieszyła się z otwieraniem drzwi i czym prędzej je zamknęła. I postanowiła ograniczyć do minimum wychodzenie na zewnątrz.
Lump poczekał, aż drzwi się zamknął.
– Chłopaki, ja pierdzielę... Tajemnicza Dama właśnie weszła do domu – powiedział cicho i wyraźnie.
W mieszkaniu na przeciwko towarzystwo zaklęło tak, że szewc by się nie powstydził.
– Pete, dzwoń do Nigela. Jeszcze dziś wieczorem chcę tu kamerę termowizyjną – powiedział jeden z siedzących właśnie przy stole facetów.
Pete sięgnął po komórkę i wyszukał numer.
– Nigel? Tu Pete. Mamy problem...
Smith prosto z pracy wybrał się jak zwykle na posterunek policji spotkać z Nigelem. Równocześnie chciał wiedzieć, czy wreszcie udało im się coś zobaczyć i bał się, że nie. I że Nigel za chwilę zacznie się interesować coraz bardziej tematem. Może jednak nie powinien zwracać się do mugoli w takiej sprawie?
Nigel rzadko kiedy miał uśmiech na twarzy. Dziwne, bo bardzo lubił swoją pracę. Ale dziś wyglądał jeszcze bardziej ponuro niż zwykle.
– Teddy, coś ty tym razem wymyślił? – odpowiedział na powitanie.
Smith próbował zrobić niewinną minę, ale jak zwykle mu się nie udało.
– Co się dzieje, Nigel? – spytał, zdejmując z krzesła jakieś ciężkie pudło i siadając wygodnie. To był błąd.
– Co się dzieje?! To ja powinienem się ciebie o to zapytać! Ta twoja Granger wychodzi z domu nie wychodząc z niego, wraca, choć powinna w nim być i nikt nie wie skąd ona się tam bierze! – wyrzucił z siebie Nigel.
Cholera, kiepsko...
– Nigel, o czym ty mówisz? Wchodzi, nie wychodząc? Przecież to niemożliwe...
Nigel podniósł rękę stopując Smitha i szybko wydrukował raport aktywności obserwowanego celu. Rzucił jeszcze ciepłą kartkę przed Smithem i zakreślił długopisem parę pozycji.
– Co to ma być? Popatrz dobrze. Tu masz czas, kiedy kamera zarejestrowała ruch w jej mieszkaniu. Tu, kiedy wchodziła! Rozumiesz? Wchodziła do siebie do domu... jak mogła wchodzić, nie wychodząc z niego?
Smith nie bardzo wiedział, jak to wytłumaczyć. Chwilę główkował.
– Może ich tam jest więcej, w tym domu?
Nigel zaprzeczył gwałtownie.
– To po pierwsze kamera coś by wyłapała w ciągu całego dnia, choćby najdrobniejszy ruch, po drugie zobaczylibyśmy, że wychodzi, zanim drugi raz wróciła do siebie do domu!
– Nigel, nie wiem, nie znam się – rozłożył bezradnie ręce Smith.
– Dałeś mi jakąś parszywą sprawę... Chłopaki dostają szału. Nie lubią wychodzić na idiotów, a tu właśnie wychodzą.
Zadzwonił telefon i Smith przeczekał rozmowę, choć była mu bardzo nie na rękę. Gdyby stał, z pewnością by wyszedł. Ale nie mógł tego zrobić.
– Mamy dwa pomysły, co z tym zrobić – powiedział w końcu Nigel, odkładając słuchawkę. – Sprawdzić ją metodą termowizyjną i wejść do jej mieszkania i założyć podsłuch i kamerę. Wtedy będziemy widzieć i słyszeć, co się dzieje.
Smith zrozumiał słowa „podsłuch" i „kamera" bo już nie raz były one używane. Wiedział jedno. W żadnym wypadku Nigel nie może słuchać ani oglądać tego, co się tam dzieje. Zobaczyłby zdecydowanie za dużo! Gadanie o magii, zaklęcia, może czary... Żadnego podsłuchu i żadnego podglądania W! jej domu!
Powiedział to Nigelowi w bardzo stanowczy sposób.
– No to co mam zrobić! – warknął Nigel. – Chcesz, żebym ją sprawdził i nie chcesz ani podsłuchu, ani monitoringu!
– Możesz tam wejść w ciągu dnia, żeby zobaczyć czy ktoś jest, czy nie... – zaczął wyliczać Smith. – Możesz...
– Jak wejdę w ciągu dnia, też będę mógł sprawdzić, co się tam działo. To tak, jakbym miał tam kamerę.
– Jak to możesz sprawdzić, co się działo... ? – nie zrozumiał Smith.
– Chciałem powiedzieć, że wystarczy, że sprawdzę odciski palców, to najprostsze. I będę wiedzieć, kto i jak dawno temu tam był. Ale nie rozumiem, jak to jest możliwe, że jej tam nie ma!
Smith aż pochylił się w stronę Nigela.
– Możesz sprawdzić kto i kiedy tam był? Naprawdę?
Nigel obrzucił Smitha dziwnym spojrzeniem.
– Ty chyba z księżyca spadłeś... No pewnie, że tak! W ciągu paru chwil mogę ci powiedzieć kto, oczywiście pod warunkiem, że jest w kartotece. Obojętnie kto, w tej chwili mamy dostęp do ogólnoświatowej bazy danych.
Przyszło mu do głowy, że w takim razie trzeba będzie sprawdzić jej rodzinę i znajomych pod kątem odcisków. Może nie być łatwo...
– Więc zrób to. Sprawdź to, ale żadnego podsłuchiwania i podglądania w mieszkaniu! Najlepiej będzie, jak po tym ja to przejmę.
Nigel zastanawiał się chwilę.
– Jest coś, czego mi nie mówisz. Co tu się dzieje? Kim jest ta dziewczyna? Domyślam się, że nie chcesz, żebym widział co robi, bo zobaczyłbym coś...
– ... co zdecydowanie nie jest przeznaczone dla ciebie – wpadł mu w słowo Smith. – Przykro mi. Wiesz jak jest. Ja wiem, co ona robi i wiem, że to jest coś...
Policjant przyglądał się Smithowi. Coś się tu działo. Nigdy nie udało mu się sprawdzić Smitha i od dawna podejrzewał, że to ktoś z MI5, MI6 albo Interpolu, czy jeszcze jakieś innej organizacji tego typu. Pomysł związku Smitha z wywiadem albo kontrwywiadem pasował o tyle, że facet miał przedziwne znajomości i mógł załatwić sprawy, które jego, Nigela, zdecydowanie przerastały. Choć czemu w takim razie nie załatwiał różnych spraw przez swoją Agencję? A może on robił coś na lewo? Może coś nie grało W Agencji?
Cholera. Od tego należało się trzymać z daleka, bo to się mogło źle skończyć. Poza tym Smith mógł być mu jeszcze potrzebny.
– Dobra – powiedział. – Wchodzimy tam jutro rano i zbieramy odciski palców i kończymy tą szopkę. Przyjdź jutro wieczorem. Swoją drogą... – urwał i uśmiechnął się krzywo. – Wisisz mi niezłą przysługę!
– Nie ma problemu, Nigel – odpowiedział uśmiechem Smith. – Do jutra.